26 października

#ypslackiertchallenge - Pumpkin Party. Dyniowe paznokcie

 #ypslackiertchallenge - Pumpkin Party. Dyniowe paznokcie

Dynie. W sezonie jesiennym widzimy je na każdym kroku. Można przerobić ją dosłownie na wszystko, bo jej smak jest raczej neutralny. Na ciasto, zupę krem, makaron, co tylko chcecie. Podobno nawet kawę, choć słyszałam, że ta słynna pumpkin spice latte, to po prostu latte z przyprawą korzenną. Kolejna niepopularna opinia z mojej strony: nie cierpię dyni. Jak muszę, to zjem zupę krem lub ciasto, ale nie odczuwam jakiejś dużej przyjemności z jedzenia tego warzywa. Niemniej jednak jest to symbol jesieni i także Halloween. Na pewno nie tylko moim pierwszym skojarzeniem z tym świętem jest wydrążona dynia. 








Znowu zdecydowałam się wziąć udział w projekcie u koleżanki zza zachodniej granicy. Tym razem Steffy Yps lakiert postanowiła zorganizować dla nas jesienną zabawę. Zaglądajcie na jej bloga i instagram. Pozwoliłam sobie odpuścić pierwszy temat, bo nie jestem i nigdy nie byłam fanką zwierzęcych wzorów. Wiem, że można to obejść, ale już wiele razy robiłam to w projektach, kiedyś zmalowałam krowie łatki, innym razem motyle... Tym razem po prostu nie miałam ochoty ;)
Dynie i inne tematy jednak bardzo mi pasują ;)





Ten przepiękny oliwkowy lakier pochodzi z najnowszej kolekcji lakierów Maga Jesień/Zima 2020 (choć na nalepce pod lakierem mam napis Jesień/Zima 2021, Maga zagięła czasoprzestrzeń? :D) i nosi oznaczenie 7Z Los Moros. Ja kupiłam go w drogerii, ale lakiery są dostępne także online, w sklepie firmowym Maga. A co sama firma pisze o swojej nowej kolekcji?

Ekspresyjna, prowokacyjna, awangardowa – Jesień/Zima 2020 to sezon zaskakujący nieszablonowymi trendami w zestawieniach kolorów!
Odrzuć schematy, przełam konwenanse, eksperymentuj – wyraź SIEBIE kolorami, które pokochali światowi projektanci mody!
Dziś subtelna, delikatna, romantyczna – jutro pewna siebie, odważna i bardzo kobieca!

źródło: www.sklep.maga-lab.pl


Ja bardzo lubię lakiery tej firmy. Formuła jest lekko gęsta, żelowa, coś jak przy lakierach hybrydowych, no i  faktycznie spokojnie będzie się trzymać kilka dobrych dni, nie wiem czy aż 10, bo nie testowałam ich aż tak długo. Ale nosiłam kiedyś inny lakier z zeszłorocznej jesienno/zimowej kolekcji prawie tydzień, wszystko pięknie się trzymało. Lakiery są dwuwarstwowe, choć po pierwszej otrzymamy już niezłe krycie, schną bardzo szybko i pięknie lśnią. No i jest to produkt polski, a w dzisiejszych trudnych czasach warto stawiać na naszych!

W zdobieniu nosiłam ten lakier z matowym topem, ale na drugiej ręce zostawiłam go solo, żeby zaprezentować go w pełnej krasie. Ja jestem zakochana w oliwkowym Los Moros <3 żałuję tylko, że nie kupiłam jeszcze musztardowego Boho, zamiast niego wybrałam również piękną głęboką czerwień.

Zauważyłam też uroczy szczegół, w zeszłym roku zakrętki były złote, a w tym roku są miedziane. Ciekawy detal ;)






Od dawna miałam ochotę na paznokcie z motywem dyni, ale nie posiadałam takiego wzoru w moich płytkowych zbiorach, a że nie jestem typem, który posiada jakieś ogromne uzdolnienia plastyczne, raczej nie sięgam po pędzle i farbki. 
Doczekałam się jednak halloweenowej płytki od B. loves plates - B.09 Spooky Halloween. Tylko czekałam na jesień, aby w końcu ją użyć. Zawsze wydawało mi się, że nie przepadam za halloweenowymi paznokciami, a ja po prostu nie miałam odpowiedniej płytki! Oprócz dyni znajdziecie na niej również kilka wzorów z czaszkami, duchy, czarownice, kości czy pajęczą sieć.

Do stempli użyłam również lakieru do stempli od B. loves plates. Chodzi o moje ulubione złotko BLP05 B. a royal gold. Wygląda pięknie zarówno w macie jak i z błyszczącym topem <3







A jak wykonałam to zdobienie? Najpierw wystemplowałam złote kropeczki (oliwkowa baza już wtedy prezentowała się cudnie!). Potem zrobiłam naklejki z dyniami metodą reverse stamping, do nich również użyłam złotego lakieru do stempli. Po przeniesieniu dyniek na paznokcie, odbiłam jeszcze raz kontur dyni za pomocą czarnego lakieru, jednak przesunęłam go o milimetr, żeby było też widać złoto.

Brzmi może jak skomplikowane zdobienie, ale wykonałam je w niecałą godzinę. A skąd o tym wiem? Bo malowałam to zdobienie podczas live na instagramie Malinaili i Pulinki. Dziewczyny malowały nietoperze, też miałam taki plan, ale w końcu postawiłam na dynie. 




Mam nadzieję, że moje dynie Wam się podobają. Przy okazji przepraszam za ewentualne wpadki ze zdjęciami, testuję możliwości aparatu w nowym telefonie. Wydaje mi się, że są wyraźniejsze i prezentują się lepiej niż wcześniej ;)


22 października

Nawiedzony dom koło cmentarza. Halloween nails 2020

Nawiedzony dom koło cmentarza. Halloween nails 2020

No w sumie to trochę Was okłamałam w tytule, bo zdobienie namalowałam w zeszłym roku, ale zapomniałam je opublikować. Nic straconego, zdjęcia poleżały na dysku do następnego Halloween. 
Nie jestem fanką tego święta, nie obchodzę go, ale jak byłam młodsza, to ta idea bardzo mi się podobała i zazdrościłam młodzieży i dzieciakom wychowanym w zachodniej kulturze. Zauważyliście, że u nas wszystkie święta są smutne? A nawet jeśli nie mają smutnego tła religijno-historycznego, to są obchodzone na smutno. Wiele polskich kolęd jest tak smutnych, że nic tylko siąść i płakać, że Jezus się narodził. Brakuje nam trochę tego zachodniego luzu i radości życia.



Filozofia tego zdobienia jest banalnie prosta: miałam wtedy tylko jedną płytkę do stempli z halloweenowymi wzorami, wybrałam więc kilka pasujących do siebie motywów: nawiedzony dom w stylu wiktoriańskim, nagrobki i krzyże i kilka nietoperzy. Jeśli wciąż nie macie w swoich zbiorach halloweenowej płytki do stempli, to polecam Wam moją BPL-031. Znajdziecie tu całe spektrum strasznych motywów: nawiedzone domy, nietoperze, dynie, pająki z pajęczynami, czarownice, a nawet wisielca. Choć ja go nigdy nie użyłam, bo jakoś tak brakuje mi odwagi i nie za bardzo mam ochotę nosić taki wzór na swoich dłoniach.





Zastanawiałam się jaką bazę wybrać pod to zdobienie. Szarą bazę wykorzystałam już przy okazji cmentarza we mgle. Pomyślałam więc o gradiencie. Może krwawy, czerwono-fioletowy zachód słońca? Nieee... to zbyt oklepane. Postawiłam więc na gradient w odcieniach zieleni. W tym celu użyłam trzech różnych zielonych lakierów. Widziałam gdzieś kiedyś podobne zdobienie i przyznam szczerze, że te kolory w połączeniu z halloweenowymi motywami budzą we mnie pewien niepokój, ale w połączeniu z fascynacją, jak przy oglądaniu strasznego filmu.

Niestety w momencie kiedy wykonywałam to zdobienie, skończył mi się top do stempli, który ich nie rozmazuje. Efekt możecie zobaczyć na zbliżeniu kciuka. 






A Wy nosicie halloweenowe paznokcie? 
Ja w tym roku poszalałam i już mam dla Was jeszcze dwa inne zdobienia z motywami tego święta. Sama jestem zszokowana, bo łącznie w swojej blogowej karierze wykonałam halloweenowe zdobienie może z 4 razy, a maluję paznokcie już 8 lat!

 

15 października

Jak radzę sobie ze skórkami przy paznokciach w dwóch krokach - usuwanie skórek i ich pielęgnacja

Jak radzę sobie ze skórkami przy paznokciach w dwóch krokach - usuwanie skórek i ich pielęgnacja

Skórki przy paznokciach to niezwykle trudny temat. Prowadzę bloga już ponad 8 lat i nigdy nie mogłam powiedzieć, że moje skórki przy paznokciach są idealne - gładkie i bez zadziorków. Długo miałam z tego powodu kompleksy. Porównując moje stylizacje do prac innych dziewczyn, widziałam tylko moje nieidealne skórki. Nie zliczę ile mani nie zobaczyło światła dziennego na blogu, bo mimo że paznokcie wyglądały ładnie, to skórki psuły mi cały efekt.

Wielokrotnie myślałam sobie "kim jesteś, żeby mówić innym jak dbać o swoją skórę i paznokcie, skoro twoja jest jaka jest?". Teraz jednak wiem, że to nie do końca moja wina. Skóra wygląda tak a nie inaczej ze względu na chorobę - mam łuszczycę i AZS. Nie mówię o tym często, ale przy okazji tego wpisu muszę o tym wspomnieć. Dlatego nie będę mówić nikomu, jak ma dbać o skórki, tylko powiem, jak robię to JA. 




Przez te 8 lat wypracowałam sobie dwuetapowy system dbania o skórki przy paznokciach. Zanim opiszę obydwa te punkty dodam, że oczywiście rozwiązań jest o wiele więcej. Każda z nas, paznokciomaniaczek ma na pewno swój wypracowany system jak dbać o skórki i paznokcie.
Moje dwa kroki to: usuwanie i nawilżanie. Aby to osiągnąć, potrzebujemy jednak odpowiednich środków.


Po pierwsze: dobre narzędzia




Niestety należę do grona osób, którym skórki zarastają więcej niż 1/4 paznokcia. Do tego te nieszczęsne skórki rosną w zastraszającym tempie. Czasami jestem zmuszona usuwać je nawet dwa razy w tygodniu. Z tego powodu przetestowałam już wiele narzędzi do opracowywania i usuwania skórek.

Podstawą są dobre cążki. Na wielu grupach paznokciowych czytałam, że nie ma co kupować tanich cążek, że zaraz się one zniszczą, stępią, o ile w ogóle będą się nadawały od początku do użytku. Ja jednak przetestowałam wiele modeli, z czego jeden droższy, nawet polecany - przed zakupem czytałam o nim na kilku blogach. I co? Po roku nadawał się tylko do przycinania wystających włosków na brwiach.

Dla mnie cążki muszą dobrze leżeć w dłoni, mieć dobrze wyprofilowane ostrze i mocną sprężynę. Kupując cążki zarówno przez internet, jak i stacjonarnie, nie jestem w stanie tego zweryfikować. W internecie - z wiadomych przyczyn. W sklepie też nie, bo cążki pakowane są zwykle w twardy plastik. Cieszy mnie to, zwłaszcza w dzisiejszych, pandemicznych czasach, ale z drugiej strony to plastikowe opakowanie zaraz ląduje w koszu. Wiele razy się przez to nacięłam, bo cążki po rozpakowaniu nie nadawały się kompletnie do niczego. Dlatego teraz nie inwestuję w najdroższe cążki. Wśród niższej półki cenowej też znajdą się perełki ;)




Ostatnio w moje ręce wpadły cążki z Born Pretty. Ten konkretny model ma nr 17. Aukcję znajdziecie w sklepie pod nr # 49543. Nie są to najtańsze cążki, bo cena regularna wynosi 9.99$, ale często są na promocji lub można wykorzystać jakiś kupon zniżkowy. 

Wybrałam ten konkretny model głównie ze względu na błahostkę jaką jest podwójna sprężyna (nie wiem czy dobrze to nazywam, chodzi o ten element między rączkami, dzięki któremu cążki zaciskają się i otwierają przy nacisku na ramiona). Moje ostatnie cążki miały pojedynczą sprężynę, która skrzypiała, przesuwała się, a czasem nawet wyskakiwała, co było bardzo niebezpieczne, można było zrobić sobie krzywdę.

Oprócz sprężyny zachwyciło mnie również ostrze. Jak ono tnie! Przyznam, że kilka razy się zacięłam, bo nie byłam przyzwyczajona. Przy moim starym sprzęcie, to jak nóż masterszefa. 
No i tęczowy duochromowy design, nie oszukujmy się, każda kobieta (i niejeden mężczyzna) zwróci na to uwagę. Są piękne.




Zanim jednak przejdę do wycinania skórek, potrzebuję radełka aby je odsunąć. Jak już wymieniałam cążki, postanowiłam również wypróbować nowe radełka. Na tej samej aukcji # 49543 możecie znaleźć również wiele innych tęczowych akcesoriów do manicure, ale też np. pęsety. Początkowo wybrałam tylko ten większy pusher (pierwszy z lewej) nr 1, ale okazało się, że jest on trochę za duży do moich paznokci, więc następnym razem dobrałam sobie nr 4 (prawie identyczny jak moje stare radełko). Obydwa mają taką samą cenę regularną 5,79$. 

Radełka czy też kopytka do skórek używam w następujący sposób: najpierw odpycham skórki pusherem, czyli tą tępą stroną, a  następnie podnoszę je lekko zaostrzonym końcem. Wtedy można już dokończyć dzieła za pomocą cążek. Nie ma tu wielkiej filozofii. Na rynku są jednak dostępne różne kształty radełek/kopytek. Tutaj ważne są po prostu osobiste preferencje. No i trzeba pamiętać, żeby wszystkie czynności wykonywać bardzo delikatnie i przede wszystkim nie robić tego na sucho! Tutaj potrzebne będą nam odpowiednie preparaty do skórek.

Po drugie: sprawdzone kosmetyki




Pierwszym i najważniejszym produktem jest dla mnie oczywiście żel do usuwania skórek. Od wielu lat jestem wierna Sally Hansen Instant Cuticle Remover. Żel idealnie rozpuszcza delikatniejsze skórki i błonki, a te grubsze skórki zmiękcza na tyle, że można je bezinwazyjnie odsunąć i wyciąć. Wiem, że istnieją osoby o skórkach, które bardzo wolno, albo prawie wcale nie narastają i można je jedynie odsuwać. W tym przypadku żel do skórek Sally Hansen poradzi sobie nawet bez używania cążek.
Wcześniej testowałam też inne żele do skórek, np. firmy Lovely czy Cztery Pory Roku, ale dla mnie były po prostu za słabe. Co nie znaczy, że nie działały, pewnie przy delikatniejszych skórkach dają radę. 

Dla mnie płyn do usuwania skórek to must have, jak baza pod lakier czy top coat. Nie wyobrażam sobie mojego manicure bez tych preparatów. Może kiedyś napiszę post o tym, co jest moim paznokciowym must have..?




Oprócz żelu do skórek bardzo ważna jest też odpowiednia pielęgnacja, zwłaszcza dziś, gdy nie rozstajemy się z żelami do dezynfekcji, które chroniąc nas od bakterii i wirusów, robią bardzo źle naszej skórze. Wcześniej zawsze nosiłam w torebce krem, teraz od tego odwykłam. Mam mieszane uczucia co do smarowania się np. w autobusie, czy innym publicznym miejscu. Staram się niczego nie dotykać, ale i tak mam wrażenie, że ręce są brudne. Teraz po prostu poustawiałam kremy do rąk w miejscach gdzie często przebywam: przy łóżku, na biurku w domu i w pracy. 

Na co dzień wybieram raczej randomowe kremy, często kieruję się zapachem. Może to nie jest najmądrzejszy sposób, bo jednak powinnam wybierać dobre składy, ale come on! Prawie wszystkie inne kosmetyki mam już bezzapachowe, szare i smutne ze względu na choroby skóry. Z kolei krem na noc powinien już być bardziej treściwy, gęsty, najlepiej z mocznikiem. Zimą stawiam na...maskę do stóp! Mam jedną ulubioną z Oriflame. Jest to gęsty, bardzo odżywczy krem, genialnie nawilżający. Skoro jest w stanie nawilżyć skórę stóp, poradzi sobie z nawet najbardziej suchymi na świecie dłońmi.

Oprócz kremów, ważną częścią pielęgnacji skóry dłoni i paznokci są też olejki i oleje. Wiele lat spałam zimą w bawełnianych rękawiczkach z rękami wysmarowanymi kremem i olejem rycynowym na paznokciach. Zapach był potworny, a do tego olej strasznie brudził. Jakoś teraz nie przepadam za olejami. Czasem zdarza mi się kupić jakiś olejek do skórek, nie jestem jednak zbyt systematyczna. Wyjątkiem jest żel-peeling do skórek Mollon o zapachu kiwi - ostatnio odkopałam go z szuflady. Jest świetny przed robieniem zdjęć na bloga :D

Po trzecie: Podsumowanie - jak ja to robię?

Aby usystematyzować wiadomości, które przytoczyłam na górze, zaprezentuję moją obróbkę skórek w krokach.
1. Nakładam żel Sally Hansen na skórki jednej dłoni.
2. Odpycham skórki pusherem zaczynając od kciuka w stronę małego palca.
3. Podważam skórki ostrzejszą częścią radełka analogicznie do poprzedniego kroku.
4. Wycinam skórki cążkami.
5. Powtarzam to samo na drugiej dłoni.
6. Wykonuję stylizację i nakładam krem do rąk.

Po czwarte: Inne metody


Ja zaprezentowałam Wam moje sposoby na radzenie sobie ze skórkami. Jest ich jednak o wiele, wiele więcej. Sama testowałam różne. U stóp od kilku lat najlepiej sprawdza mi się połączenie radełko+frezarka+cążki. U niektórych wystarczy odsunąć skórki drewnianym patyczkiem i już można malować. Myślę, że tutaj każda z nas musi wypracować sobie własną metodę i technikę, która będzie najwygodniejsza dla Was i jak najlepsza dla Waszych skórek i paznokci.

To samo tyczy się kosmetyków. Dla jednych olejowanie paznokci jest super i nie wyobrażają sobie życia bez olejków. Inne wcierają masełka w skórki, a jeszcze inne wolą peeling i maskę. To że ja jestem minimalistką w pielęgnacji, nie znaczy, że inni też powinni się ograniczać. Testujcie różne mazidła, na pewno znajdziecie coś dla siebie.

Po czwarte: Protipy

Na koniec sprzedam Wam jeszcze kilka rad, które sprawdzają się u mnie ;)

1. Nowe cążki czasem są trochę zbyt ostre, wystarczy chwila nieuwagi i można się zaciąć. Mnie też to się czasem zdarza. Mikro zacięcie, a szczypie i boli nawet kilka dni. Moim sposobem jest olejek z drzewa herbacianego. Upuszczam kropelkę na skórki w okolicę rany i już. Olejek z drzewa herbacianego ma silne działanie antybakteryjne, przeciwzapalne i dezynfekujące. Uwaga: mocno wysusza i ściąga skórę.

2. Macie peeling do twarzy lub ciała, który się nie sprawdza? Zróbcie sobie spa dla stóp i dłoni!

3. Dokładnie to samo z nieużywanymi pomadkami czy masełkami do ust. Świetnie sprawdzą się jako nawilżające czy natłuszczające masełka do skórek.

4. Chcecie olejować paznokcie, ale denerwuje Was ta tłusta powłoka na skórze i przymus bezczynnego siedzenia przez najbliższe pół godziny? Włóżcie zaolejowaną dłoń do lateksowej rękawiczki. Teraz możecie bez problemu czytać książkę, czy pisać na komputerze, na pewno nic się nie zabrudzi.

5. Rękawiczki w sezonie jesienno-zimowym na prawdę nie gryzą. Już dawno się z nimi przeprosiłam, choć jako zbuntowana nastolatka nienawidziłam ich nosić (i nie nosiłam, a skóra dłoni wołała o pomstę do nieba). 

6. Prace domowe w rękawiczkach. Im mniejszy kontakt mają dłonie z wodą, tym lepiej. Zwłaszcza że teraz i tak trzeba często myć ręce. 

7. Jeśli wybieracie krem do rąk, to decydujcie się raczej na tubę, która zamyka się na klik (tylko uwaga, nie połamcie paznokci przy otwieraniu!). Ciężko jest zakręcić krem jedną ręką, gdy na drugiej znajduje się porcja kremu. Chyba że wybierzecie taki o ośmiokątnej zakrętce (jak te widoczne na zdjęciu wyżej), wtedy nawet z mokrą czy śliską dłonią nie ma problemu ;)




Dawno już nie pisałam tak długiego wpisu. Może powinnam od czasu do czasu powrócić do bardziej okołopaznokciowych lub kosmetycznych wpisów? W końcu sama tak lubię czytać je u innych. A jak Wy dbacie o swoje skórki?


08 października

Jesienne paznokcie w odcieniach niebieskiego. Płytka do stempli Born Pretty Store Natural World L003

Jesienne paznokcie w odcieniach niebieskiego. Płytka do stempli Born Pretty Store Natural World L003

Czy wszystkie jesienne zdobienia muszą być w kolorach opadających liści? Mnie jesień kojarzy się też z mglistymi porankami i granatowym zmierzchem. Z tego powodu postanowiłam odtworzyć moje skittle mani sprzed lat (niestety nigdzie nieopublikowane), zmieniłam jedynie listki. 

Przy okazji powiem Wam, że to zdobienie powstało w ramach naszej urodzinowej akcji. Tym razem świętowałyśmy razem urodziny Asi Paznokcie w kolorze marzeń. Zapraszam serdecznie na jej bloga oraz instagram. A Tobie Asiu życzę wszystkiego co najlepsze <3






Wspomniałam, że nosiłam już podobną konfigurację kolorów. Było to na studiach i wyprowadzałam wtedy paznokcie z ogryzków (nieumiejętnie skorzystałam z frezarki i przepiłowałam sobie płytkę). Na krótkich kwadracikach ta kompozycja też wyglądała fajnie! Tylko miałam wtedy inny liściasty wzór.

Tym razem postawiłam na nowość w mojej kolekcji, czyli płytkę Born Pretty  Natural World L003. Znajdziecie ją tutaj lub po ID produktu # 48709. Płytka składa się z pojedynczych listków oraz sześciu wzorów całopaznokciowych. Ja wykorzystałam pojedyncze listki oraz część wzoru całopaznokciowego na kciuku. Jak wszystkie płytki BPS jest doskonałej jakości. Mam na nią wiele pomysłów! Teraz niezwykle modne są takie minimalistyczne zdobienia z jednym czy dwoma listkami, więc nie trzeba się ograniczać z takimi wzorami tylko do jesieni czy wiosny. 





Niestety mój biały lakier do stempli powinien już przejść na emeryturę... Zostało mi tylko kilka kropel na dnie, do tego bardzo gęstych, więc wzory nie odbijały się do końca tak jak powinny. Możecie zauważyć mini dziurki w listkach, powinny być w całości białe. Ale efekt ten tak mi się spodobał, że postanowiłam nie łatać tych dziurek za pomocą pędzla i kropelek lakieru, tylko zostawić jak jest. Mam wrażenie, że dzięki temu zdobienie zyskało na naturalności ;)

A jeśli chodzi o ten biały lakier do stempli, to u mnie niezmiennie króluje B. loves plates BLP02 B. an Arctic snow i wiem, że nie będę już szukać innej bieli do stemplowania, tylko kupię kolejną buteleczkę. Nie raz pisałam już o nim na blogu. Genialna jakość, jak z resztą wszelkie produkty od BLP.



Mam dla Was kod zniżkowy na 10% przy zakupach na Born Pretty Store: C6G10. Teraz szczególnie opłaca się tam pobuszować, ponieważ firma obchodzi właśnie swoje 10-te urodziny i z tej okazji ma dla klientów sporo promocji. Zaglądajcie też na instagram, tam toczą się w tym momencie różne konkursy.


Psi kontroler jakości na pierwszym planie <3

06 października

Hallo autumn! Jesienne zdobienie paznokci z produktami Born Pretty Store

Hallo autumn! Jesienne zdobienie paznokci z produktami Born Pretty Store

Mamy początek października... Jesień zaczęła się na dobre. I o ile we wrześniu mogę się jeszcze oszukiwać, że są wakacje, że studenci mają jeszcze wolne, drzewa są jeszcze zielone (w większości), nie jest jeszcze aż tak zimno... To październik trzeba przyjąć na klatę, schować się pod kocem z kubkiem kawy lub herbaty i jakoś przetrwać do wiosny. 

Październik to również ważna data dla lakierom- i paznokciomaniaczek, bo to oznacza urodziny Born Pretty. Co roku w październiku odbywają się specjalne konkursy, rozdania czy promocje. W tym roku okazja jest tym większa, że sklep obchodzi 10 urodziny. Ja mam przyjemność współpracować z nimi już od 2014 roku. Jestem bardzo wdzięczna za tyle lat owocnej współpracy.






Dzięki współpracy z Born Pretty poznałam stemple. Z ręką na sercu mogę przyznać, że dzięki tej firmie nauczyłam się odpowiedniej techniki. Przetestowałam wiele stempli i dziesiątki płytek. Po pierwszych negatywnych doświadczeniach z płytką i stemplem Essence, nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze wrócę do tej metody, a już na pewno nie, że coś mi z tego wyjdzie. No ale jak widać po ilości stemplowych zdobień na blogu, pokochałam to. Uwielbiam nosić pięknie ozdobione paznokcie, a z racji, że mam 2 lewe ręce, stemple dają mi ogrom możliwości.






Do pierwszego jesiennego zdobienia w roku 2020 wykorzystałam motywy z dwóch płytek: listki z dużej prostokątnej Autumn L002 #50584 i napis "hello autumn" z kwadratowej Autumn S001 #50585. Jakość jak zwykle niezawodna. Nie pamiętam kiedy ostatnio mogłam ponarzekać na ich płytki. Zawsze wszystko się odbija, wzory są dokładnie wygrawerowane. Nic więcej nie wymagam od kawałku metalu z wzorem. Dodatkowo ostatnio zmieniono szatę graficzną kartoniku na płytki. Teraz jest to biały kartonik z okienkiem, przez które widać część wzorów, dzięki czemu nie trzeba wyciągać każdej płytki z szafki, aby odnaleźć tę właściwą.




Wydaje mi się, że całość wypadła strasznie mrocznie ze względu na kolor bazowy. Wybrałam lakier Eveline 7days Gellaque nr 33. Lakier ma kolor gorzkiej czekolady. To moja ulubiona seria alkierów Eveline. Wiele razy powtarzałam, że przypominają mi hybrydę swoją formułą i wykończeniem. Tym razem jednak dodałam matowy top. Nie przepadam za brązami, ale ta czekolada zdecydowanie ma coś w sobie. W połączeniu ze złotem wypada bardzo elegancko. 

Na pewno wiele z Was zna już sklep Born Pretty, albo miała okazję współpracować z nimi i testować ich produkty tak jak ja. Zapraszam Was do zakupów na ich stronie. Jeśli coś wpadnie Wam w oko, możecie wykorzystać mój kod na 10% zniżki: C6G10. Zaglądajcie też na instagram, bo tam czeka wiele atrakcji, w tym momencie toczy się kilka konkursów!





02 października

Żółte listki. Golden Rose WOW! 41 po raz drugi

Żółte listki. Golden Rose WOW! 41 po raz drugi

Co ja poradzę, że mam tak ogromną słabość do żółtego? Najbardziej lubię właśnie takie ciepłe odcienie tego koloru. Piękny słonecznikowy żółty, miodowy czy musztardowy totalnie nie wpisują się w mój typ urody, ale strasznie je lubię, więc na paznokciach noszę chętnie i często. W tym roku żółcie na paznokciach noszę tylko z krótkimi przerwami od początku wiosny. I nie zanosi się na to, żeby uległo to zmianie, bo na jesień żółty również pasuje idealnie.

Obecnie każdego dnia przeczesuję vinted w poszukiwaniu idealnego żółtego swetra z warkoczami. Niestety mam takie szczęście, że jak tylko dodam jakiś do ulubionych, to po kilku minutach jest już sprzedany.


Żółte paznokcie w listki na tle lawendy


Żółte paznokcie w liście na tle lawendy


Jak widać w tytule, to już drugi post na blogu z tym samym lakierem. Mniej więcej rok temu opublikowałam zdobienie ze słonecznikami, gdzie główną rolę grał dokładnie ten sam Golden Rose WOW! 41. Długo szukałam takiego odcienia. Ja nazywam go Kubusiowym, bo przypomina mi Kubusia Puchatka. Swoją drogą to totalnie moja ulubiona bajka z dzieciństwa, więc skojarzenia jak najbardziej pozytywne. Lakier też nie uległ zmianie w ciągu roku, maluje się nim tak samo dobrze.


Paznokcie z lakierem Golden Rose WOW 41


Paznokcie z lakierem Golden Rose WOW 41 i czarnymi stemplami


Muszę zdradzić Wam protip na liściaste abstrakcyjne zdobienie na tle żółtej plamy. Lakier Golden Rose ma troszkę słabsze krycie, a nie chciało mi się nakładać kilku warstw w miejscu plamy. Gdybym nałożyła jedną ale grubszą, całość długo by schła. Postanowiłam więc sięgnąć po żółty lakier do stempli, który dał mi idealną plamę koloru po jednej cieniutkiej warstwie. Na zdjęciach widać minimalną różnicę w odcieniu, ale na żywo było to praktycznie niewidoczne.


Lakier Golden Rose WOW 41 i czarne stemple



Żółte paznokcie i czarne stemple


Muszę się też przyznać, że abstrakcyjne paznokcie w tym stylu wciąż mi się nie znudziły i od roku noszę je w różnych konfiguracjach i połączeniach kolorystycznych. Nie zanosi się na to, żebym miała to zmienić. To najłatwiejsza i zarazem bardzo efektowna forma zdobienia paznokci, szczególnie jeśli ma się dwie lewe ręce i 9 i pół opuszka palca xD


Letnie żółte paznokcie na tle lawendy