29 grudnia

Świąteczne paznokcie.

Świąteczne paznokcie.
Hej ;)
W tym miesiącu nie dodałam chyba żadnego lakieru... Zupełnie nie wiem jak to się mogło stać.. ;)
Na pewno znacie ten lakier. Jest to prześliczny Wibo Express Growth nr 169, na pewno go znacie, bo na jesień był bardzo sławny w blogosferze.
Uwielbiam ten lakier. Jest boski <3
I tak jakoś przed wigilią chciałam pomalować paznokcie na coś klasycznego, ale z błyskiem. Miałam postawić na MIYO 90 twister, nawet pomalowałam już pierwszą warstwę na kciuku, ale przypomniałam sobie o tym cudeńku.
Jednak troszkę mnie rozczarował, kolor nie jest dokładnie taki jak w buteleczce, jest jaśniejszy, wyblakły.
Kolor jest ciężki do zidentyfikowania. Fioletowa baza kryje w sobie bordowy shimmer i złote glassflacki.
Zmywanie nie stanowiło problemu.
Lakier szybko schnie, pościel się nie odbija, choć ja i tak mam na to swój sposób, który sprawdza się w 99% ;) ale jeszcze wam go nie zdradzę, bo wciąż go testuję.
Końcówki były starte na 3 dzień, co bioroąc pod uwagę lepienie pierogów, pieczenie ciasta i ogolnie różne prace jest świetnym wynikiem.
Konsystencja jest bardzo lejąca, można pozalewać sobie skórki.
(w słońcu)
(w cieniu widać prześwitujące końcówki i blady lakier)
Liczyłam na lepsze krycie i kolor identyczny z tym w buteleczce. Mimo 3 warstw jest wyblakły. Jednak mam na to swój sposób do którego doszłam przez pomyłkę...
Pomalowałam kciuk warstwą lakieru MIYO 90 twister zanim pomyślałam o tym. W buteleczkach są prawie identyczne, Jednak Wibo jest bardziej naszpikowany drobinkami. dopiero na paznokciach widać różnicę. Myślałam że jak nałożę na twistera dwie warstwy Wibo to nie będzie różnicy, a jednak była. 
Wibo nałożony na MIYO jest identyczny jak w buteleczce!

W takiej wersji podoba mi się najbardziej! jest cudowny <3





28 grudnia

Kocham dzieci! + obiecane paznokcie mojej siostry.

Kocham dzieci! + obiecane paznokcie mojej siostry.
Witajcie ponownie ;) 
Ta notka jest swego rodzaju ciekawostką. Jak wiecie lub nie bardzo lubię dzieci. Uwielbiam z nimi przebywać, słuchać czasem zaskakujących wypowiedzi.
Mój brat cioteczny ma 4 lata. Jak na swój wiek jest bardzo rozwinięty. Gdyby nie to, że jest mały, to troszkę bym się o niego obawiała ;) Dlaczego? Kocha moje paznokcie :D Zawsze gdy mnie odwiedza, wędruje do szuflady i pudeł z lakierami. Ogląda, rozmyśla.. I prosi aby mu jego paznokcie pomalować :D Podobno nawet pytał pani w przedszkolu, czy małym chłopcom wolno, a osłupiała pani wydukała, że w sumie czemu nie, tylko jasne kolory. Ja bym mu sama z siebie nie malowała, ale skoro jego rodzice nie mają nic na przeciw... Wyrośnie z tego ;)

W święta zestawiał ze sobą różne kolory i wykończenia lakierów i postawił na klasyczne i eleganckie - biel i złoto. Podobały mu się jeszcze czerń, fiolet, błękit, bordo... Jest też fanem mięty i pomarańczu, ale koniecznie razem, 8 paznokci miętowych i 2 białe. 


I tu rodzą się takie moje małe przemyślenia... Czy to przesada? Myślę że nie, dla mnie to taka forma zabawy, dla młodego też. Jednak gdy widzę jak moja znajoma wstawia na portal społecznościowy zdjęcie swojej pięcioletniej siostry, która ma fluid na twarzy, rzęsy wytuszowane i podkręcone zalotką, róż na policzkach i szminkę na ustach, to jestem przerażona. To zakrawa na robienie dziecku krzywdy. 
Wiadomo że każda dziewczynka chce być księżniczką, ale po co coś takiego upubliczniać? Sama taka byłam, jak miałam trzy lata zjadłam mamie szminkę xD 
Lub bardzo przykry dla mnie widok - konkursy piękności dla dzieci, programy takie są emitowane na jednej z kobiecych stacji telewizyjnych. Nie mogę na to patrzeć. Matki nakładające córkom wkładki na zęby, sztuczne rzęsy, szpilki dla czterolatek... To jakiś obłęd!


W drugiej części notki pokażę wam paznokcie mojej siostry. Prosiła mnie abym jej pomalowała na dyskotekę szkolną. Ja wtedy nie malowałam swoich, bo robiłam im kurację odżywiającą.
Dominika wybrała Lovely Moulin Rouge nr 2 i topper Essence Colour and Go 112 time for romance.


Niestety biedna młoda odziedziczyła łopatkowy kształt pazurków po mamie. 
Była bardzo zadowolona, choć 2 dnia pojawiły się odpryski.






28 grudnia

Budyń na włosy?

Budyń na włosy?
Spokojnie, to żadna nowatorska technika dopieszczania włosów! ;)
Na pewno wszyscy znają maską do włosów Kallos Latte.

Maska zamknięta jest w słoiku o pojemności 275 ml, kosztuje zawrotne 5 zł! Sama bardzo się zdziwiłam, bo jak czytałam w internecie o dobrych właściwościach tej maski, to spodziewałam się ceny ok 20 zł. Kilka razy sprawdzałam kod kreskowy czy to na pewno to ;). Jest też większy słoik, wydaje mi się, że jest w nim 1000 ml, ale nie jestem pewna. 

Jest to już moje kolejne opakowanie. Używam razem z mamą i siostrą, wszystkie jesteśmy zadowolone :)
Zapach faktycznie jest mocno mleczny, jak budyń śmietankowy. Na dłuższą metę może być troszkę mdlący. Konsystencja również budyniowa, choć troszkę rzadsza.
(dodatkowo moje wyzerowane, zmasakrowane paznokcie :D)

Działanie poprawne, jak na kosmetyk za taką cenę świetne. Włosy są odżywione, gładkie, lśniące. Jedyne do czego mogę się przyczepić to fakt, że nie wpływa znacząco na poprawę rozczesywania, a przy długich i strasznie gęstych włosach jest to dla mnie ważne.
Nie wpływa na szybsze przetłuszczanie się włosów, nawet gdy wsmarowuję olejki rozcieńczone tą maską w skórę głowy. Nie obciąża włosów.
Wadą jest też niestety dostępność, ale odkąd są w Hebe nie stanowi to problemu. Chciałabym jednak wypróbować jeszcze wersję marchewkową i owocową, jednak w Częstochowie nigdzie nie można ich dostać.

Maska dobrze odżywia włosy, na dzień dzisiejszy nie potrzebuję lepszej. Stosuję ją zarówno solo jako maskę trzymając ją ok godziny na włosach, czasem mieszam z olejkiem rycynowym, jako odżywkę po myciu gdy nie mam czasu i wtedy trzymam kilka minut, dodaję ją do żelatyny podczas laminowania..

Jeśli jeszcze nie próbowałyście to polecam ;)


27 grudnia

...i po świętach.

...i po świętach.
Chociaż nie dla mnie. Wciąż siedzę pod choinką, czytam, piję kakao, relaksuję się, oglądam filmy, jednym słowem robię wszystko na co nie mam czasu w normalnym czasie. Uwielbiam to :)
Z czym kojarzą wam się święta?

Dla mnie są to na pewno pierogi babci z kapustą. Uwielbiam je, mogę się dać za nie pokroić. Również sama obecność babci jest taka świąteczna, bo choć dziadkowie od strony taty mieszkają tuż obok nas, to jednak babci nie ma z nami tak często... Dodatkowo barszczyk z uszkami, dla mnie osobne z kapustą, które zawsze babcia robi i chowa żeby nikt niepowołany mi ich nie zjadł, reszta domowników ma z grzybami. 
Mieszanka smaków, zapachów, migocząca choinka ozdobiona szydełkowymi cudeńkami babci, haftowane gwiazdki - pamiątka po cioci...
Święta to także czas spotkań z bliskimi, już któryś rok z kolei spotkałam się dziś wraz z moimi przyjaciółkami na mieście, nie zawsze mamy na to czas, szkoła, studia, rózne sprawy nam na to nie pozwalają. Również z rodziną spędzam wtedy więcej czasu, nawet takie prozaiczne oglądanie telewizji razem sprawia nam dużo radości. A spędzenie świąt i sylwestra z ukochanym to najcudowniejszy prezent <3.
Jest to również czas na zastanowienie się, zwolnienie, rachunek sumienia. (Jeśli wam to nie przeszkadza to znów zamieszczę swój na blogu, w zeszłym roku bardzo przyjemnie pisało mi się taki post) Takie swoiste podsumowanie całego roku, przemyślenie na nowo wielu spraw.
Każda tradycja świąteczna jest na swój sposób ważna. Zawsze zostawiamy na stole puste nakrycie 'dla wędrowca', choć oczywiście przypomina nam o tych, których już z nami nie ma, staramy się być dla siebie mili od rana w wigilię, bo wiadomo, jaka wigilia taki cały rok ;) dodatkowo moja mama ma wtedy urodziny, więc nie wypada ;) ale jest bardzo ciężko, bo 'gdzie kucharek sześć...' :D dzielenie się opłatkiem.. tej tradycji szczerze mówiąc nie lubię. Jeszcze w rodzinie to co innego, ale w szkole.. Wszystko jest takie sztuczne, oklepane frazesy 'wesołych świąt, szalonego sylwestra', 'dobrze zdanej matury, wymarzonych studiów', 'zdrowia, szczęścia, pomyślności'...x30. Nie lubię tego, bo dla mnie życzenia to coś osobistego, ważnego, dla każdego indywidualnego. A nie sztuczność i profanacja. 

Święta Bożego Narodzenia to dla mnie magiczny czas. Dlatego odstawiłam komputer, telefon, napawałam się tą atmosferą. Bardzo was przepraszam, że nie złożyłam wam życzeń. W tym całym ogólnoświątecznym młynie nie miałam jak, Pimpuś był przygotowany wcześniej, zapomniałam tam dopisać życzeń i tak wyszło, nie znalazłam czasu.

Mam nadzieję, że mimo że świąt już nie ma to zainteresowały was moje świąteczne przemyślenia ;)


24 grudnia

Przedstawiam wam...Pimpusia!

Przedstawiam wam...Pimpusia!
Hej ;)
Ja również wpadłam w szał świątecznych wzorków ;) nie wszystkie jednak mi wychodzą, jednak zamówiłam cienkie pędzelki i farbki akrylowe, mam nadzieję, że dojdą szybko po świętach, bo bardzo chcę się nimi pobawić jeszcze przed powrotem do szkoły ;)
Niby nie chciałam malować nic na paznokciach póki są krótkie, a z drugiej strony nie chcę też czekać do wiosny z świątecznymi motywami..

A co to za cudak?

Przedstawiam wam Pimpusia, wesołego świątecznego pingwinka, którego widziałam w jakiś inspiracjach świątecznych i po prostu nie mogłam go nie zgapić na moje pazurki ;)
Ładniejszy wyszedł mi na prawej ręce..


Chociaż na lewym kciuku też daje radę...


A tak wygląda z daleka..


I chociaż Olga powiedziała, że to krecik (no jak się przyjrzeć z bliska to faktycznie...choć i tak ci tego nie wybaczę!) to wśród koleżanek Pimpuś zbierał masę komplementów, co niezmiernie mnie cieszy :)
Wolicie klasykę, czy czasem pozwalacie sobie na odrobinę szaleństwa na paznokciach? ;)

23 grudnia

Nowości.

Nowości.
Cześć dziewczyny ;)
U mnie ostatnio nic nowego. Oddycham atmosferą świąt, którą powoli czuć w moim domu. Dziś babcia robiła farsz na moje ukochane pierogi, co w połączeniu sałatki jarzynowej i pierniczków daje na prawdę niesamowity aromat <3 nawet ten dziwny, plastikowo-kurzowy zapach sztucznej choinki jest taki charakterystyczny.. I sosnowych gałązek w stroikach.. Kocham święta!

W sumie to staram się ostatnio ograniczać ze swoimi zakupami kosmetycznymi ;) Każdy lakier oglądam i myślę, czy nie mam już czegoś podobnego, albo czy na pewno jest mi niezbędny i często rezygnuję z zakupu. Moje lakieromaniactwo sięgnęło do tego stopnia, że mam już wiele kolorów, wykończeń, choć np piaska nie mam wciąż ani jednego :D

Nie pokazywałam wam jeszcze moich zakupów z Rossmannowej promocji, więc od tego zacznę.

Wibo Wow Effect matte glitters nr 1
Wibo Express Growth nr 169 i 350

Osławiony żółty tusz Lovely i BB Maybelline to już moje kolejne opakowania ;)
Szara kredka Mini Me z Miss Sporty

Super Pharm i inne
Wazelina i maść z witaminą A - moje pewniaki do ust, paznokci i na suchą skórę
Kolejne opakowanie zielonej pomadki Nivea - bo ją uwielbiam, a była w promocji

Zimą uwielbiam wszelkie jedzeniowe zapachy! 
Jedwab na poplątane włoski, na spróbowanie, bo boję się, że obciąża.
Kolejna kulka Nivea, bo są bardzo dobre, a do tego mają szeroki wybór zapachów ;)

Chora skóra głowy daje się we znaki.. Dodatkowo zaopatrzyłam się w olejek rycynowy.
A te dobroci pochodzą z Częstochowskiego Outletu Kosmetycznego. Można tam znaleźć dużo fajnych kosmetyków w świetnych cenach, np lakiery Virtual za 5 zł ;) bardzo mi się to podoba ;) aczkolwiek nie ma tam Riczów, a piaski czy JJ od Golden Rose są w normalnych cenach lub złotówkę taniej :(

Jesteście czymś zainteresowane?;) teraz staram się aby pisać dla was częściej niż zwykle, bo w święta mam nadzieję znaleźć więcej czasu, dla siebie i dla bloga ;)






14 grudnia

A wy byłyście grzeczne w tym roku? ;)

A wy byłyście grzeczne w tym roku? ;)
Wybaczcie że piszę dopiero teraz.. Ale dopiero w weekend mam czas na ogarnięcie zdjęć czy dłuższych postów.. Tym razem postaram sobie przyszykować coś aby dodać w tygodniu. 
Mam już trochę dosyć szkoły, nauczycieli, wczesnego wstawania.. Ciągłej nauki 'bo ja nie mam z czego ocen wystawić'..  Może ja też będę się pastwiła nad dziećmi czy młodymi ludźmi.. Ale raczej nie będę ;) 
Mikołaj odwiedził mnie kilka razy ;) Chyba byłam niezwykle grzeczna w tym roku ;) Łącznie dostałam:
Wymarzoną piżamkę! <3 chciałam z reniferkiem, ale Mikołaj powiedział, że zostały same duże rozmiary..

Organizery z Pepco na lakiery :) otwarli nowe Pepco w Częstochowie, niedaleko od miejsca pracy mojej mam.. Mikołaja ;)

Lakiery i kolczyki, bo moja kochana Mikołajka wie, że u mnie nie ma MIYO ;)

Wyczekana płyta Strachów ;)

Słooodyyycze! <3

I cieplutkie Biedronkowe ciapulki <3 Ja co prawda chciałam te bardziej skarpetkowe, ale argument mamy że się od razu pobrudzą od chodzenia przemówił mi do rozsądku (jak jeszcze je znajdę to kupię! koniecznie te w norweskie wzorki ;) ).

Ale wiecie co było najlepsze? Spędzenie czasu z ukochanym po dłuższym okresie niewidzenia się..;) To był zdecydowanie najlepszy prezent... :)

09 grudnia

Peeling z Biedry - troszkę zapomniany brat żelu micelarnego.

Peeling z Biedry - troszkę zapomniany brat żelu micelarnego.
Hej ;)
Dawno nie było tu nic z pielęgnacji, tak więc dziś napiszę wam o peelingu z Biedronki. Jest to normalizujący żel-peeling oczyszczający.

Na pewno znacie jego brata, żel micelarny. W sumie to widziałam mnóstwo recenzji, a tego mojego peelingu raczej nie.


W sumie jeżeli chodzi o właściwości peelingujące, to raczej spektakularne nie są, ale mi to nie przeszkadza. Moja buzia nie potrzebuje mocnego zdzierania, a na usta stosuję gruboziarnisty. Niby ma tam jakieś niebieskie kuleczki i takie przezroczyste, te niebieskie jednak rozpuszczają się przy pocieraniu.

Poza tym jest w porządku, dobrze myje, radzi sobie świetnie z resztkami makijażu, jest bardzo wydajny przez swoją gęstą konsystencję. Ładnie się pieni, ale nie drażni oczu. Ja mam zawsze problem z tą pianą wchodzącą w oczy i szczypiącą.. Dodatkowo jest tani, bo 5 zł za pojemność 150 ml to śmieszna cena. Na plus jest też funkcjonalne opakowanie, dzięki miękkiemu plastikowi nie trzeba mocować się z tubką aby wydobyć resztkę żelu.

Podsumowując: dobre oczyszczenie twarzy w niskiej cenie, wiadomo że peeling to zbyt dużo powiedziane, ale jako żel do mycia twarzy na pewno kupię jeszcze raz ;)

Lubicie kosmetyki z Biedronki?

27 listopada

Pomysł na wyjątkowy mani dla mało wprawnych rączek - kropki.

Pomysł na wyjątkowy mani dla mało wprawnych rączek - kropki.
....czyli coś dla mnie!
Wpadłam na pomysł stworzenia szeregu postów o urozmaicaniu paznokci dla mało wprawnych rączek lub pomysłach które można zrealizować bez specjalistycznych materiałów jak farbki akrylowe. Ja właśnie w ten sposób staram się mimo braku talentu i specjalnych narzędzi aby moje paznokcie wyróżniały się z tłumu. Na pierwszy ogień pójdą kropeczki.

Jak zrobić równe kropeczki chyba każdy wie. Można posłużyć się sondą do kropek, ale jeśli takowej nie posiadamy znakomicie nada się szpilka wbita w gumkę od ołówka (wtedy wygodniej się operuje), ale ja trzymam ją po prostu w palcach, główką robię duże kropki, a igiełką małe. Można także użyć wykałaczki, rysika ołówka.. Wszystkiego co przyjdzie wam do głowy.

Kropeczki można układać w różnych konfiguracjach. Dziś będzie duuuużo zdjęć, bo kocham motywy robione kropeczkami. Nie trzeba się przy tym natrudzić, a efekt jest super. Nawet jeśli gdzieś tam ręka nam drgnie, to tu nie ma to aż tak wielkiego znaczenia. Przedstawiam wam moje propozycje, niektóre są na prawdę stare, gdzie faktycznie miałam bardzo niewprawne ręce, więc proszę o wyrozumiałość.






i jeszcze dwa staruszki:


Lubicie kropeczki? Co sądzicie o takich troszkę inspiracyjnych postach?
Trzymajcie się cieplutko, zima nadchodzi ;)

27 listopada

Morski Lovely.

Morski Lovely.
Hej :)
Dawno mnie tu nie było.. Szkoła mnie przytłacza nadmiarem nauki, dodatkowy niemiecki raczej nie odejmuje obowiązków, a za to czas.. Poza tym musiałam obciąć pazury do końca, a to wszystko przez niezbyt dobrą odżywkę. Jednak już zaczynają odżywać ;) Teraz mogłam troszkę zwolnić, bo się rozchorowałam i leżę w łóżku.
Bohaterem dzisiejszego posta jest śliczny, morski lakier Lovely ze starej serii Must have.(wydaje mi się, że widziałam podobny lakier w tej nowej wersji, jednak nie przyglądałam się za bardzo, bo jakoś mnie te lakiery nie kuszą) Czy to na pewno taki 'must have'? 
Jeśli chodzi o kolor to sam w sobie jest śliczny. W zależności od światła kolor wydaje się być chłodny i zgaszony, lub ciepły. To za sprawą złotego i zielonego shimmeru. 
O konsystencji się nie wypowiem, bo lakier pochodzi z aukcji na allegro i tak jak inny został potraktowany rozcieńczalnikiem.
Sam w sobie bardzo ładnie lśnił, ale potraktowałam go topem, bo dosyć długo pozostawał plastyczny. U mnie na trzeci dzień od pomalowania miał przetarte końcówki (zobaczyłam to dopiero na zdjęciach, wybaczcie).
Dla mnie ten kolor jest wyjątkowy, taki niespotykany. Widziałam podobne odcienie, jednak każdy miał w sobie zbyt dużo zieleni. Raczej nie jestem z tych, co dzielą kolory na pory roku, jednak jesienią i zimą lepiej czuję się w takich ciemnych kolorach, pastele jakoś tak mi nie pasują.. 




(wszystkie zdjęcia były robione o tej samej porze, tylko w różnych miejscach, w różnym oświetleniu)

Jak wam się podoba?






16 listopada

Wymianka

Witajcie ;)
Zapraszam was do mojej nowej wymiankowej zakładki ;) Może póki co nie ma tam wielu produktów, ale będę uzupełniała na bieżąco. Zaglądajcie, może znajdziecie tam coś dla siebie ;)

A w tajemnicy powiem wam, że szykuję dla was rozdanie z okazji Mikołajek ;)

10 listopada

Maczki.

Maczki.
Już kiedyś obiecałam wam, że je pokażę, choć pewnie już i tak wszystkie inne blogerki je pokazały ;)
Ja posiadam trzy marmurki: biały, różowy i beżowy, którego jeszcze nie miałam na paznokciach. Teraz żałuję, że zamiast beżu nie wzięłam żółtego. W sklepie wyglądał jak zieleń i skojarzył mi się z Kiwi od My Secret, który już miałam. Niestety mnie się trafiły te w najbrzydszych buteleczkach. W Częstochowie znalazłam je tylko w jednym Chińczyku i to właśnie w tej formie. No ale ważne że są ;)
(wybaczcie daty na zdjęciach, były robione zanim ogarnęłam aparat, a teraz coś się dzieje z moimi programami graficznymi, niby ucięłam je, a blogger i tak wstawia z datą...)

W zasadzie pod względem technicznym obydwa wypadają tak samo. Czyli dobrze. Szybko schną, trzymają się u mnie 3 dni spokojnie, potem wycierają się końcówki. Niestety z kryciem jest gorzej, bo wymagają tak ok 3 warstw żeby przyzwoicie pokryć końcówki, chociaż na moje niewydarzone to i tak za mało. Zmywa się w miarę dobrze, trzeba się troszkę namachać, bo po przejechaniu czarne kropeczki okazują się drobinkami srebrnego brokatu.
Jednak stosunek właściwości (i pojemności, bo w kulce jest aż 18 ml!) do ceny... No cóż jeśli ich jeszcze nie macie to polecam szybko się za nimi porozglądać ;) Choć ja w tym Chińczyku ostatnio widziałam tylko żółtka z tej serii, wszystkie inne poszły. Ale na allegro powinny jeszcze być. 
Białasek:

A kobaltowy piękniś, który już na drugi dzień po pomalowaniu ma wytarte końcówki to Bell Air Flow z biedry.
Różowe cudo:


Różowy jest moim ulubieńcem, paznokcie pomalowane nim wyglądają jak cukiereczki :) ale dzięki tym czarnym drobinkom efekt nie jest przesłodzony i mdły. Jest w sam raz. Dodatkowo kolor jest lekko przełamany brzoskwinią, nie jest to typowy róż. Jeszcze rok temu zapierałam się, że nie kupię nic różowego, zaczęło się od koralowego lakieru, potem letnia sukienka, co prawda nie cała w różu, bo tylko góra, a dół to łączka, a teraz różowy lakier.. 
Chyba się starzeję.