Jak wiecie, maluję paznokcie klasycznymi lakierami. Na tyle dobrze mi się utrzymują, że nie ma sensu robić hybrydy, zwłaszcza że mój odrost po 4-5 dniach wygląda jak u niektórych po dwóch tygodniach. Dlatego nawet na wakacje jeżdżę z klasycznymi paznokciami. Z doświadczenia wiem, że dzięki odpowiedniej technice malowania i lakierom, których używam, paznokcie przetrwają bez większych uszczerbków nawet do 7 dni, czyli (zazwyczaj) do końca wyjazdu.
Oczywiście zawsze zabieram ze sobą najważniejsze produkty niezbędne do wykonania nowego manicure w warunkach polowych.
Nowy manicure na wakacjach: co zabieram ze sobą?
W zasadzie to zabieram te same produkty, które są mi niezbędne do zrobienia nowych paznokci w domu. Na szczęście do tej pory zawsze jeździliśmy na wakacje samochodem, więc nadmierny bagaż nie jest problemem ;)
Paznokcie w monstery wykonałam na kilka godzin przed wyjazdem |
Oczywiście nie jest tego wszystkiego aż tak dużo, choć lista wydaje się długa:
- płyn do usuwania skórek (u mnie niezmiennie od lat Sally Hansen)
- cążki i radełko do skórek
- odżywka do paznokci lub baza pod lakier
- jeden lub dwa lakiery do paznokci w uniwersalnym kolorze
- top coat
- zmywacz do paznokci w małej pojemności (lub w chusteczkach)
- kilka wacików kosmetycznych
- mały pędzelek do czyszczenia skórek
Czasami zabieram ze sobą jeszcze płytkę do stempli, stempel, zdrapkę i taśmę klejącą (zamiast rolki do czyszczenia ubrań do usuwania resztek ze stempla).
Jak zorganizować sobie miejsce do malowania paznokci na wakacjach?
Po tylu latach malowania paznokci, przestrzeń nie stanowi dla mnie większego wyzwania. W liceum malowałam koleżankom paznokcie na lekcji religii w ostatniej ławce, albo w szatni w piwnicy, przy gołej żarówce (prawie w ciemności). W domu moje stanowisko do malowania paznokci musi być dobrze zorganizowane, ale na wakacjach wystarczy mi dosłownie kawałek blatu i krzesło. Światło też jest dość ważne.
Innym istotnym elementem jest zabezpieczenie blatu. Nie chciałabym zniszczyć zmywaczem czy lakierem cudzej własności, więc zawsze podkładam sobie jakiś ręcznik czy ścierkę i na to kładę ręcznik papierowy.
Zdobienie wykonane już na wakacjach, roboczy tytuł to "spienione fale na piasku" (jedynie lakier + stemple na całości) |
Przy okazji, to było moje pierwsze zaręczynowe mani |
Po co marnować czas na wakacjach na malowanie paznokci?
To dobre pytanie. W zeszłym roku byliśmy nad morzem tydzień, zabrałam ze sobą cały paznokciowy ekwipunek, a do domu wróciłam z tymi samymi paznokciami, z którymi nad morze pojechałam. Zwyczajnie nie miałam ochoty siadać do paznokci. Pogoda nie była zła (tzn. codziennie padało, ale było ciepło), dużo czasu spędzaliśmy na plaży i spacerach.
W tym roku byliśmy nad morzem aż 11 dni, z czego mnóstwo czasu spędzaliśmy w pokoju, bo było zimno, wiało, jeden dzień lało od rana do wieczora, obydwoje się przeziębliśmy... Skoro i tak siedziałam w pokoju, to sobie malowałam paznokcie. No i zdjęcia z zaręczynowej sesji z obdartym lakierem na paznokciach... tak średnio :D
Teraz po prostu mogę sobie na to pozwolić. Nie mam dzieci, które trzeba zająć, zwłaszcza gdy jest brzydka pogoda, a mój Narzeczony rozumie i szanuje to, że potrzebuję chwili dla siebie.
Paznokcie w klimacie naszych wakacji - miały obrazować nieustanny sztorm. Równie proste jak pierwsze. |
Zdaję sobie sprawę, że dla kogoś, kto nie maluje paznokci, albo stawia na hybrydy czy żele, mój wpis może wydawać się śmieszny, ale nikt tak nie zrozumie drugiej lakieromaniaczki jak inna lakieromaniaczka. Poza tym to działa też w drugą stronę - nie skupiam się już tak na wakacyjnej kosmetyczce do makijażu: krem bb z spf, puder transparentny, zalotka do rzęs, żel do brwi i jestem gotowa. Powiedziałabym nawet, że mój Narzeczony zabiera tyle samo kosmetyków do włosów i brody, co ja do makijażu :D
Z tegorocznych wakacji wróciłam jako narzeczona. Jestem na prawdę niesamowicie szczęśliwa i kompletnie się tego nie spodziewałam! (chociaż po prawie 9 latach nie powinnam być zaskoczona - tak powiedział mi mój tata xD) Do końca wakacji trzymaliśmy wszystko w tajemnicy, żeby pierwsi dowiedzieli się nasi rodzice (osobiście, nie z facebooka czy instagrama), choć ciężko było nikomu się nie pochwalić, gdy ma się ochotę krzyczeć jak Monica z Friendsów :D Dlatego też dopiero teraz chwalę się tym faktem tutaj.
Gratuluję zaręczyn! Też po swoich miałam ochotę krzyczeć jak Monica, chociaż muszę przyznać, że mój narzeczony jest bardziej skłonny do dzielenia się takimi rzeczami i to on np. powiedział o tym w restauracji do której chodziliśmy codziennie na obiady :)
OdpowiedzUsuńTeż trzymaliśmy to w tajemnicy dopóki rodzice się nie dowiedzieli, to było straszne, bo miałam ochotę już się tym podzielić z całym światem, a musiałam siedzieć cicho :D
I totalnie rozumiem kwestie paznokciowe na wyjazdach, mam to samo - zawsze zabieram jakieś lakiery itp., a czy ich użyję to już inna sprawa :D
Piękne zdobienia! :)