30 lipca

Wracam do blogowania! Kwiatowe zdobienie paznokci w letnich kolorach.

Nawet nie wiecie jak się cieszę, że w końcu mogę tu wrócić. Ostatnie pół roku było bardzo intensywne, ale mam nadzieję, że teraz już będę mogła się skupić na sobie i swoich zainteresowaniach. Na instagramie dodałam obszerną relację o tym, czym zajmowałam się gdy mnie nie było, ale pochwalę się jeszcze raz. Ukończyłam studia magisterskie, we wrześniu będę szukała nowej pracy, pochłonął mnie remont pokoju i lakierowego kącika... 
No i jak widać zmieniłam kształt paznokci! Na instagramie pojawiło się w międzyczasie kilka postów z moimi paznokciami w nowej odsłonie, ale mam nadzieję, że tutaj również przyjmiecie je ciepło. Ja jestem absolutnie zachwycona moimi kwadracikami. Mam w głowie pewien pomysł na post, w którym napiszę o nich coś więcej. 




Przez ostatnie pół roku rzadko nosiłam zdobienia, raczej malowałam paznokcie na jeden kolor, albo nosiłam samą odżywkę. Postanowiłam, że skoro i tak noszę jednokolorowe paznokcie, to będę sobie swatchowała różne lakiery z mojej kolekcji, szczególnie takie mniej używane, czy zapomniane... A skończyło się na tym, że całą zimę i pół wiosny nosiłam po kolei wszystkie odcienie czerwonych lakierów do paznokci jakie tylko posiadam :D

Tak też narodził się pomysł na zdobienie z użyciem żółtego neonowego lakieru LeMax... 




Nie wiem czy są tutaj jeszcze inne paznokciowe dinozaury jak ja, które pamiętają szał na marmurki Lemax sprzed... 8 lat. *Storytime* Najpierw wyszła kolekcja pięciu pastelowych marmurków: beż, biały, jasnożółty i dwa odcienie różu z czarnymi drobinkami. Ojejunciu jakie one były piękne! Akurat poszłam do liceum i pamiętam, że znalazłam je w Chińczyku i kupiłam od razu trzy: biel, beż i róż. Każdy za zawrotne 3,50 :D Były dostępne w sklepach typu "Wszystko za x zł", czy Chińczykach, na bazarkach... Żeby było zabawniej, można było je dorwać w totalnie różnych buteleczkach. Ja miałam takie duże kule, ale były też owalne i płaskie buteleczki, a nawet takie w kształcie gwiazdki :D Pół roku później, na wiosnę 2014 wyszła kolekcja neonowa, już w ujednoliconych buteleczkach, takich kanciastych. Ja z tej kolekcji złowiłam pomarańcz i zieleń. 

Żółty neon i pastel wygrałam w jakimś rozdaniu trochę później i tak sobie stały w Helmerze aż do 2021 roku, zupełnie nieużywane. 






Niestety na zdjęciach kolor lakieru wyszedł zbyt ciepły. Lepiej oddaje go buteleczka niż paznokcie. Lakiery Lemax były określane jako neonowe, ale to nie były to takie typowe zakreślaczowe neony. Może też dlatego się nimi zainteresowałam, bo nie przepadam za neonami-żarówami, które wypalają oczy przy jednym spojrzeniu ;) Żółty neon kryje po 3 warstwach, oczywiście na moich krótkich paznokciach. Gdybym miała dłuższe, to pewnie potrzebowałabym więcej warstw żeby zakryć białe końcówki. Szybko wysycha i ma żelkowe wykończenie. Czarne drobinki nie wystają poza taflę lakieru, nie haczą, a po pokryciu topem całość pięknie lśni. 

Nie mam pojęcia, czy da się gdzieś kupić lakiery Lemax stacjonarnie, ale wyszperałam na allegro cały zestaw pastelowych marmurków za zawrotne 18 złotych klik!. Neonowych marmurków niestety nie znalazłam, a szkoda, bo zielony chętnie bym sobie odkupiła. Mój zgluciał i musiałam go wyrzucić. 





Oprócz pięknego neonowego maczku postanowiłam odkurzyć moje ulubione stemple. W jednej z ostatnich paczek od Born pretty znalazłam świetną płytkę Flower Tango L003 (#49338) z wzorami kwiatowo-roślinnymi, a jak wiecie, takie lubię najbardziej (zaraz obok śnieżynek). Jak przy większości płytek tej firmy, nie miałam żadnych problemów z odbijaniem wzorów. To co mnie cieszy, to fakt, że wzory są dość drobne, co przy moich małych paznokciach (a teraz jeszcze krótszych niż wcześniej) jest bardzo ważne. 

Wybrałam jeden z wzorów, odbiłam go lakierem Essence Colour Boost Instant Match 11 i pokolorowałam. Strasznie tęskniłam za stemplowymi naklejkami. W ogóle to połączenie niebieskiego z białym przywodzi mi na myśl malowaną porcelanę, ale dodatek żółtego trochę to przełamuje. 



Przy okazji tworzenia tego zdobienia miałam pewną refleksję. Maczki z Lemaxa były strasznie popularne te 7-8 lat temu... Magnetyczne czy termiczne lakiery do paznokci jeszcze wcześniej. Jednak gdy produkt tego typu zostaje przełożony na lakier hybrydowy, to nagle ogłasza się go mianem super innowacji i nowego trendu w zdobieniu paznokci. Jaki nowy trend ja się pytam, jak to jest odgrzewany kotlet sprzed iluś tam lat, tylko nikt o nim nie pamięta, bo mało kto maluje już paznokcie zwykłymi lakierami? W tym roku również widziałam pastelowe (i żywsze) kolory z czarnym maczkiem w kolekcjach wiosenno-letnich u marek produkujących lakiery hybrydowe. Nie każda nowość jest jednak takim odkryciem jakby się zdawało ;)

4 komentarze:

  1. Ekstra zdobienie! Doskonale pamiętam szał na te marmurkowe lemaxy, też byłam wtedy w lo :D Aż się zastanawiam czy nie kupić sobie tego zestawu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co do odgrzewanych kotletów to masz 100% rację niestety :(

      Usuń
  2. Gratuluję ukończenia studiów :) też miałam jednego marmurkowego Lemaxa w liceum :) piękne mani!

    OdpowiedzUsuń