Dziś drugi z trzech moich piasków. Post ten dedykowany jest Klaudii, bo gdyby nie ona, to nie miałabym tego ślicznego lakieru, kochana specjalnie dla mnie wybrała się do Natury <3 i ona właśnie ona ochrzciła go mianem 'zielenidło' ;)
My secret sandy 173 sea green. Na paznokciach wygląda jak matowy piasek, chociaż w mocniejszym oświetleniu pokazuje nieco drobinek. W buteleczce widać je dokładnie, jest napakowany srebrnym i ciemnozielonym shimmerem.
W zasadzie byłby to lakier idealny, gdyby nie fakt, że jest bardzo nietrwały, odpryskuje już na drugi dzień, a potam schodzi płatami. Choć to może moja wina, bo mogła mu zaszkodzić woda podczas kąpieli.
Jak na piasek bardzo dobrze się zmywa, zaskoczyło mnie to. Starałam się nałożyć go precyzyjnie, ale ze względu na drobinki i mały pędzelek nie było to łatwe, stąd granica emalii jest tak daleko od skórek.
Czyż nie jest piękny?
Jak mi już poschodził w kąpieli to postanowiłam pomalować te 'wybrakowane' paznokcie na złoto.
Jak znajdę jeszcze stacjonarnie piaskową miętę w dobrej cenie to będę w lakierowym niebie :D (nie no skłamałam, wciąż brak mi idealnej kremowej mięty i holosi Eveline MiniMax, ale mam nadzieję, że kiedyś je znajdę ;) );
Cudowna ta zieleń. Szczerze mówiąc bardziej mi się podoba bez tego złota.
OdpowiedzUsuńz tym złotem to niebardzo pasuje ;)
OdpowiedzUsuńAkurat taki odcień zieleni bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam dostępu do piasków mysecret, a prezentują się nieźle :)
OdpowiedzUsuń