02 lutego

Podróż do przeszłości z Essence.

Mam poważne wątpliwości czy w latach 50tych kobiety malowały paznokcie na grafitowo. Ogólnie jak pamiętam to jeszcze jak byłam mała, mama nie chciała myśleć o niebieskim, czarnym czy zielonym lakierze. Do niektórych odcieni ją przekonałam, choć czerni nie uznaje. Przecież jeszcze te 10 lat temu to raczej był mały wybór. Brąz, czerwień, róż, bordo, fiolet a no i oczywiście perełka. Ehh.
Co nie zmienia faktu, że lakier z tej limitki bardzo przypadł mi do gustu ;)
Ciekawy flakonik, stylizowany na te dawne lakiery. Podoba mi się ;) Jak na Essence jest też duży, bo aż 15 ml. Moj ma nr 05 i nosi nazwę you're a heartbreaker.
Co do konsystencji nie wypowiadam się, dostałam rozcieńczony. 
Kryje po dwóch średnich warstwach. Niestety szybko ścierają się w nim końcówki. Może to i lepiej, nie miałam wyrzutów, że go zmywam ;) Jakoś ostatnio nie mam ochoty na takie kolory, ale latem nie będę miała tym bardziej, więc teraz się troszkę zmuszam ;)
Jest napakowany srebrnym shimmerem co daje mu takiej głębi. Ogólnie to ja się pierwszy raz spotykam z takim kolorem.
W cieniu jest taki sobie. Zwykły, grafitowy. Dopiero w świetle pokazuje swoje drugie oblicze. Niestety nie mam zdjęć w słońcu, tylko w sztucznym świetle.
Troszkę taka musztarda po obiedzie z tymi moimi recenzjami limitek, ale wiem, że nie raz można je dostać na allegro, blogowych wyprzedażach lub tak jak teraz w Hebe na wyprzedażach posezonowych widziałam mnóstwo starych limitek. No i szczęściary mające niedaleko od siebie Naturę i jej cudowne kosze wyprzedażowe mogą się czasem natknąć na takiego czy innego cudaka.

Lubię edycje limitowane Essence. Czasem można złapać jakąś perełkę ;)



2 komentarze:

  1. Jakoś nie mogę się przekonać do szarości na paznokciach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja szarość na paznokciach bardzo lubię, a lakier z Essece wygląda interesująco.:)

    OdpowiedzUsuń