24 grudnia

Rudolf czerwononosy. Paznokcie świąteczne w czerwieni i zieleni i życzenia świąteczne.

Rudolf czerwononosy. Paznokcie świąteczne w czerwieni i zieleni i życzenia świąteczne.
Cały grudzień nie pisałam na blogu, choć posty na instagramie pojawiały się mniej więcej regularnie. No cóż, okazało się, że grudzień nie był moim miesiącem.  Postaram się jednak podczas świąt pokazać Wam kilka zdobień, które nosiłam w tym okresie. 
Na pierwszy ogień idzie Rudolf Czerwononosy. To zdobienie powstało na projekt #paznokciowagwiazdka2019. To już druga edycja projektu Gosi @color.shade i prawdopodobnie ostatnia, bo w zeszłym tygodniu usunęła ona paznokciowego instagrama. Szkoda, bo bardzo lubiłam do niej zaglądać :( Jednak mam już prawie wszystkie tematy na projekt i postaram się go dokończyć ;) 


Z Rudolfem wiąże się ciekawa historia. Okazało się, że nie mam w swoich płytkach satysfakcjonującego wzoru. W końcu gdy znalazłam renifera, który w miarę odpowiadał moim wyobrażeniom, okazało się, że nie mieści się na żaden inny paznokieć oprócz kciuka. Próbowałam nawet zmniejszyć wzór, ale nie wyglądało to  dobrze.
Jednak cieszę się, że postawiłam na kciuka, bo dzięki temu stworzyłam oryginalną kompozycję. Może dla niektórych będzie zbyt przesadzona, ale mnie nosiło się te paznokcie bardzo dobrze i dostałam za nie kilka komplementów w pracy.



Ostatnio zakochałam się w lakierach Savina. W Polsce można kupić je w Eurofashion za grosze, ok 3 zł za sztukę. Chyba sklep będzie je wycofywać, bo cena jest śmieszna w porównaniu do jakości. Posiadam kila sztuk i wszystkie są super. Jedyne co, to konsystencja jest bardzo lejąca, można zalać sobie skórki. Kryją po 2 warstwach, schną dość szybko (chociaż czerwień mogłaby szybciej..), ale to co najważniejsze to trwałość. Nosiłam to zdobienie prawie tydzień i wciąż wyglądało przyzwoicie, tylko końcówki miałam lekko przetarte.


Do rudolfowego zdobienia użyłam:
lakierów Savina XXX Kiss i Electric Green
beżowego Golden Rose Ice Color 
złotego Astor Hot Chocolate Season
czarnego lakieru do stempli
trzech różnych płytek do stempli, których numerów nie pamiętam :D

Kochane moje, z okazji Świąt Bożego narodzenia życzę Wam przede wszystkim spokoju i rodzinnej atmosfery, oderwania od trosk życia codziennego, zdrowia, a w nadchodzącym roku wszelkiej pomyślności i samych dobrych chwil. A teraz uciekam wciągnąć kolejny już talerz barszczu z uszkami i dopchać pierogiem, udanego wieczoru!

28 listopada

Moja prywatna jesienna kolekcja lakierów hybrydowych. Hybrydy Born Pretty.

Moja prywatna jesienna kolekcja lakierów hybrydowych. Hybrydy Born Pretty.
Nie, to wcale nie tak, że jestem jak ta jedna z celebrytek, która zostaje twarzą danej marki lakierów hybrydowych. Aż tak znana nie jestem i prawdopodobnie nigdy nie będę :D Po prostu zapragnęłam posiadać kilka jesiennych kolorów hybryd w swojej kolekcji. Najbardziej zależało mi na pięknym musztardowym żółtym. Przeglądając aukcje na aliexpress znalazłam hybrydy Born Pretty w bardzo dobrej cenie i postanowiłam zaryzykować. 

Pewnie nie skusiłabym się na nie tak szybko, gdyby głównym zdjęciem aukcji nie był właśnie ten wymarzony, lekko przybrudzony żółty. Po żółtym wpadła jeszcze oliwka, zgaszony pomarańcz, "bo przecież nie mam żadnego pomarańczu"... i tak do koszyka wpadło osiem różnych kolorów.



Jeszcze jedna mała dygresja na temat hybryd z Azji. Wiele z nas ma pewne obawy co do takich produktów. Boją się uczulenia, podrażnienia, składników niewiadomego pochodzenia... A jednocześnie używa np. czarnej maski na wągry Pilaten czy innych takich. Ja nie boję się używać "chińskich" hybryd na sobie. Do Born Pretty mam jeszcze jakie takie zaufanie, bo chociaż mają składy wypisane na tych białych kartonikach. Poza tym używam od dawna ich lakierów do stempli i płynnego lateksu do skórek. Hybrydy noszę tylko u stóp, sporadycznie u rąk, chyba nawet rzadziej niż raz w roku... Nikogo nie namawiam na siłę do używania tych produktów, wręcz przeciwnie, niech każdy bierze odpowiedzialność za siebie. Moja siostra uwielbia hybrydy z Born Pretty za ciekawe kolory i dobrą jakość, ja również, więc testujemy.

Dodam, że stosuję je z bazą i topem jednej z firm dostępnych w Polsce, której używam od dawna i ufam. Jakoś tak co do chińskiej bazy mam pewne opory. Chociaż z drugiej strony to po bazie jednej z najbardziej znanych firm w naszym kraju odpadły mi paznokcie u stóp i musiałam przez dwa tygodnie siedzieć w domu bo był środek zimy i nie mogłam założyć skarpet i kozaków na te rany.



Zacznę od hybrydy, która miała być piękną przybrudzoną żółcią... a przyszedł ciemniejszy kolor, trochę musztarda, trochę brąz, trochę pomarańcz. Nie tego się spodziewałam, ale i tak podoba mi się! Mam świadomość, że nie do wszystkich takie kolory przemawiają, ale jeśli szukacie czegoś takiego, to znajdziecie go pod nazwą BP-PC01 Oriental Tressure.


BP-PC05 Better Tomorrow to ciepły, kasztanowy brąz. Idealnie komponuje się z wyżej przedstawionym musztardowym lakierem. Piękny w jesiennych zdobieniach. Zdecydowałam się na niego również z tego względu, że nie miałam żadnego brązu w swojej kolekcji.


Uwielbiam ciemnozielone i oliwkowe lakiery do paznokci. Ostatnio spotkałam się z idealnym określeniem na takie odcienie (można je odnieść również do obydwu powyższych kolorów) - pugly, czyli jednocześnie pretty i ugly :D inaczej mówiąc tak brzydki że aż ładny. I taki właśnie jest BP-PV06 Faithful Leaf. Ja uwielbiam ten oliwkowy wojskowy kolor. Zalecam tylko dłuższy czas utwardzania i cienkie warstwy, bo jest bardzo mocno napigmentowany i może się zmarszczyć.


Jesień nie może obyć się bez dyni i co za tym idzie koloru pomarańczowego. Ja jednak wybrałam odcień z lekkimi różowymi tonami mając na uwadze kolor roku 2019 wg Pantone, czyli living coral, mianowicie BP-CR02 Feeling Shadows. Nie miałam w swojej kolekcji pomarańczowej hybrydy, bo czysty pomarańczowy odcień nie do końca do mnie przemawia, ale ten podbił moje serduszko. Chyba właśnie przez to że jest taki nieoczywisty.


A ten odcień wybrałam, bo lubię takie zgaszone odcienie, gdy mam ochotę na eleganckie paznokcie, coś w stronę czerwieni, ale może jednak nie czerwone. No wiecie jak to jest, jak kobieta nie może zdecydować się na jakiś kolor. BP-MP03 Mood for Love to taki bezpieczny odcień, który spodoba się zwłaszcza paniom ceniącym klasykę.


Żeby nie było tak w rudościach i żółciach, dobrałam sobie jeszcze dwa jasne lakiery, które pięknie będą wyglądały pod zdobieniami. Pierwszy to ciepły beż BP-NS03 Fantasy. Bardzo ładnie komponuje się z kolorem skóry i dobrze kryje, co jest ważne przy pastelach. Na aukcji wydawał mi się bardziej różowy.


Pozornie nie pasujący do reszty stalowoszary BP-G04 Shadow of Water pięknie komponuje się z musztardowym czy pomarańczowym lakierem. Kolor na stronie lekko się różni, spodziewałam się przybrudzonej bieli lub jaśniutiej szarości, a przyszedł taki o szarobury. Ale i tak mi się podoba, więc nie ma tragedii.


I na koniec piękny błękit BP-GB02 Blues, który nie załapał się na wspólne zdjęcie. Ale dobrze sprawdzał się przy jesiennych zdobieniach, bo jego barwa nie jest taka do końca jednoznaczna. Na początku byłam pewna, że będzie to kolor typowo letni, lazurowy niczym niebo w słoneczny dzień, ale w zależności od światła widać ciemniejsze, zielonkawe tony. 


Dane techniczne

Konsystencja: gęstsza, nie rozlewa się na skórki, poziomuje się

Krycie: mocne, nawet przy jasnych lakierach, zalecam cienkie warstwy i dłuższy czas utwardzania przy ciemnych kolorach

Komfort użytkowania: nie odbiegają od hybryd topowych marek

Pędzelek: dość sztywny, ale nie skrobie, rozkłada się w wachlarzyk przy skórkach, nabiera odpowiednią ilość produktu, średniej długości, dobrze leży w dłoni

Cena: bardzo zróżnicowana, od ok 2 do 5$, ja wyhaczyłam je w promocji na ali za niecałe 4zł.

Dostępność: strona producenta klik!, albo aliexpress, ja kupowałam tutaj, klik!

Od lewej: Mistero Milano, Victoria VYNN, Eveline. Born Pretty, Neonail, Isabelle Nails

Ze swojej strony mogę serdecznie polecić hybrydy Born Pretty. Testowałam już dużo różnych firm z hybrydami dostępnymi na Ali i póki co te wygrywają. Proszę nie zwracać uwagi na top na wzornikach, niestety ten którego zawsze używałam kończy się i smarowałam wzorniki dosłownie oparami z butelki :D 

Mam zamiar stworzyć na blogu cykl o hybrydach z Chin i co jakiś czas wrzucać wam kilka nowości razem z moją opinią. Co o tym myślicie? Zainspirowało mnie do tego własne doświadczenie, gdy próbowałam wygooglować dane kolory na realnych zdjęciach i nijak nie dało się ich znaleźć. 




26 listopada

Geometrycznie w kolorach jesieni. Essence i Golden Rose.

Geometrycznie w kolorach jesieni. Essence i Golden Rose.
Rzutem na taśmę pokażę wam jeszcze jedno jesienne zdobienie. Również wyjątkowe - Stworzyłam je w zeszłym roku i zgapiłam się, czekało w wersjach roboczych aż do połowy grudnia, ale głupio było mi je wrzucić gdzieś pomiędzy sweterkami i śnieżynkami. Postanowiłam że poczekam do następnej jesieni i w tym roku z braku czasu jakoś się nie złożyło... ale nie pozwolę żeby czekało kolejny rok! 


Zdobienie może nie jest stricte jesienne, ale zdjęcia na pewno! te kasztany i listki i to ciepłe jesienne światło. Dokładnie pamiętam kiedy nosiłam te paznokcie i robiłam zdjęcia. Wrzesień 2018 był gorący, mimo kolorowych liści, czułam się bardziej jak w czerwcu niż we wrześniu. Chodziłam wtedy na praktyki do szkoły podstawowej i miałam taki mały powrót w czasie. Nie miałam zbyt dużo czasu na zdobienie paznokci, ale akurat kupiłam sobie różowo-złoty brokat Essence the Gel 86 my sparkling darling i chyba ze 3 zdobienia z tym lakierem w roli głównej, tak mi się podobał!




Zdobienie jest bardzo proste do wykonania. Z resztą na moim blogu już pojawiło się bardzo podobne, tylko w letnich, neonowych kolorach: klik! Cały sekret tkwi w tym, że należy wybrać wzór z płytki B. loves plates B.01 geometry is perfect, wystemplować nim paznokcie, a potem wypełnić romby danym lakierem. Możemy wypełnić je jeszcze na stemplu i nanieść je na paznokcie w formie naklejki, ale jak dla mnie to za dużo zachodu, brokat Essence idealnie trzyma się pędzelka, więc można pozwolić sobie na wypełnianie wzorów już na paznokciu. Z lejącymi lakierami raczej bym tak nie ryzykowała, szkoda byłoby zmywać całość gdyby coś nam pospływało.




Oprócz glitteru Essence w kolorze rosegold moimi ulubieńcami jesieni były także maleńkie lakiery Golden Rose Ice Color, które przywiozłam sobie jako pamiątki z wakacji, a w zasadzie dostałam od mojego Ukochanego na tę okoliczność, kolorki wybierałam ja, Dominik twierdzi że nudziaki są "takie bez wyrazu". 

Nie mogę zapomnieć o brązowym lakierze do stempli od Colour Alike B. a chestnut. Mogłyście go podziwiać np. tutaj i tutaj. Idealnie wpasowywał mi się w jesienne klimaty. Miałam takie postanowienie, że będę mniej stemplowała czernią i bielą, więc wtedy do każdego zdobienia dobierałam brąz :D




Do jesiennego geometrycznego zdobienia użyłam:
nudziakowych lakierów Golden Rose Ice Color 104 i 107
brązowego lakieru do stempli Colour Alike B. a chestnut
glitteru rosegold Essence the Gel 86 my sparkling darling
płytki do stempli B. loves plates B.01 geometry is perfect

24 listopada

Ostatnie jesienne listki. Golden Rose i Born Pretty.

Ostatnie jesienne listki. Golden Rose i Born Pretty.
W tym roku udało mi się stworzyć kilka ciekawych zdobień o tematyce jesiennej, ale z braku czasu nie pojawiły się one na blogu w odpowiednim czasie. Dlatego choć noszę już na paznokciach sweterki i nawet pojawiły się już śnieżynki, to zimowe zdobienia zacznę publikować dopiero od 1. grudnia. Myślę że to odpowiednia data, nie dajmy się zwariować. Uwielbiam święta i ten zimowy klimat i nastrój, ale czekoladowe Mikołaje, zabawki i bombki w marketach już od 30. października... To za wcześnie nawet jak na mnie ;) A Last Christmas poleciało już z moich głośników kilkakrotnie :D Chociaż ja osobiście preferuję piosenki świąteczne w innych językach, najwięcej słucham szwedzkich i fińskich.


Zdobienie, które wam dziś pokażę jest dla mnie bardzo wyjątkowe. Przyniosło mi szczęście na rozmowie o pracę. Nie wierzyłam że po licencjacie uda mi się znaleźć pracę w moim mieście i w zasadzie w moim zawodzie. Co prawda nie do końca, bo nauczycielką nie jestem, ale pracuję w języku niemieckim. Zaczęłam w zeszły poniedziałek i na razie jestem zachwycona ;) Dlatego nie mogłam wam nie pokazać tego zdobienia. Mam do niego ogromny sentyment.

Też macie tak, że patrząc na zdjęcia konkretnych paznokci, przypomina wam się jakaś sytuacja? Albo odwrotnie, dokładnie pamiętacie jakie paznokcie miałyście podczas takiego czy innego wydarzenia?


Jak widać, kolejny raz inspirowałam się troszkę abstrakcyjnymi trendami, bo na akcentowanych paznokciach zrobiłam nieregularne "języczki" w kolorze żółtym i nude (których po pociągnięciu matowym topem wcale nie widać), a po wystemplowaniu listków dodałam oliwkowe kropeczki. Wyszłam ze strefy komfortu i zaczęłam malować zdobienia od razu na paznokciach pociągniętych odżywką, a nie jak zwykle na mlecznym lakierze. Co prawda było widać te kreseczki od urazów mechanicznych na paznokciach, bo to moja zmora, zawsze gdzieś się uderzę albo zatnę, ale po pociągnięciu matowym topem nie było chyba aż tak tragicznie.

Zdradzę wam jednak sekret. To mani miało wyglądać zupełnie inaczej. Dostałam piękny żółty lakier do stempli od Born Pretty i chciałam zrobić double stamping. Najpierw odbić żółty listek, a potem na nim czarny (lub brązowy, nie pamiętam już dokładnie), tworząc iluzję żółtego cienia. Niestety żółty lakier okazał się niewypałem i był praktycznie niewidoczny, więc zmyłam wszystko i nie chcąc rezygnować z tego cudownego połączenia oliwkowego z żółtym, wyjęłam zwykły lakier w tym kolorze i sięgnęłam po cienki pędzelek.


Brakowało mi bardzo takich listków w płytkowej kolekcji! Dlatego przy ostatniej paczuszce współpracowej z Born Pretty skorzystałam z nowej oferty marki, czyli płytek Nicole Diary i wybrałam sobie 3 płytki z takimi motywami. Do tego zdobienia wykorzystałam wzorki z dwóch - większej prostokątnej 104 i kwadratowej 101. Z czystym sercem mogę je wam polecić. A jak macie ochotę na zakupy w sklepie, to skorzystajcie z mojego kuponu zniżkowego: C6G10.


Och, prawie zapomniałam o moim ulubieńcu! To lakier Golden Rose Ice Chic 112. Jak już wiecie uwielbiam oliwkowe lakiery i mam ich w swojej kolekcji kilka. Jak na razie nie powtarza mi się żaden odcień, każdy jest inny i wyjątkowy. I taki też jest mój nowy GR Ice Chic - kremowa, chłodna oliwka, bardziej szara niż zielona. Pewnie dla niektórych będzie to już właśnie szary kolor z zielonymi podtonami, ale ja podpięłam go do moich oliwek i zgnitych zieleni :D Wcale ni tak łatwo znaleźć takie odcienie w sklepach, więc tym bardziej jestem szczęśliwa że trafił do mnie w ramach nagrody w konkursie u Pana Lakiera.

Jeśli chodzi o lakiery Golden Rose Ice Chic to nigdy jeszcze nie spotkałam się, żeby coś było z nimi nie tak (w przeciwieństwie do ich bliźniaczej, mniejszej serii Ice Color, gdzie krzywe i rozcapierzone  pędzelki są na porządku dziennym). Maluje się nimi wygodnie, matowa zakrętka wygodnie leży w dłoni, pędzelek nie jest zbyt szeroki. Konsystencja jest idealnie wyważona między lejącą a gęstą, dzięki czemu nie spływa na skórki. Kryje po 2 warstwach i szybko wysycha nawet bez topu. Jednak ja polecam go nałożyć, bo nie należy do najbardziej błyszczących lakierów. Chociaż może nie powinnam o tym pisać przy matowym mani  :D


Do liściastego zdobienia użyłam:
oliwkowego Golden Rose Ice Chic 112
żółtego Golden Rose Wow! 41
nudziaka Golden Rose Ice Color 104
czarnego lakieru do stempli Born Pretty
matowego topu Golden Rose
płytek Nicole Diary 101 i 104 

20 listopada

Upominki z pokazu Semilac i moje paznokcie z wydarzenia

Upominki z pokazu Semilac i moje paznokcie z wydarzenia
W ostatnim poście opisałam Wam dokładnie przebieg pokazu Akademii Semilac i podzieliłam się z Wami moją opinią na temat tego wydarzenia. Dla zainteresowanych: klik! Dziś pokażę Wam co miałam tego dnia na paznokciach i jakie upominki przywiozłam z pokazu.



Wiecie że uwielbiam bordo. Gdybym nie miała pełnego helmera lakierów, to pewnie nosiłabym tylko bordo i czerwień, no może jeszcze granat. Bordowe paznokcie są bardzo eleganckie i kobiece, pasują do każdej stylizacji. Kolor bordowy można łączyć z wieloma innymi barwami, pięknie komponuje się zwłaszcza z tymi jesiennymi, zgaszonymi. Ja postanowiłam połączyć go z nudziakiem o karmelowym odcieniu i dodatkami w kolorze rosegold.






Niestety światło mi nie sprzyjało przy robieniu zdjęć, a dodatkowo top był już nieco zgęstniały i nałożył się grubą warstwą, przez co paznokcie bardzo mocno się błyszczały. Właśnie dlatego widać takie dziwne rozbłyski na bordowych paznokciach. Bordowy lakier to mój ulubieniec Golden Rose Express Dry 55. Nosiłam go kilkakrotnie na paznokciach i nie zawiodłam się nigdy. Dobrze kryje, szybko schnie, lśni nawet bez topu, a do tego nie paprze wszystkiego dookoła przy zmywaniu. Jak go tu nie kochać?

Na karmelowym paznokciu postanowiłam wystemplować krateczkę. To jeden wzór odbity dwa razy, czyli tak zwane double stamping. Wybrałam wzorek z płytki B.07 beauty of simplicity i najpierw odbiłam go miedzianym lakierem, a potem bordowym celując tak, aby wzorek się nie pokrywał. Ciężko to wytłumaczyć, ale wykonuje się w sposób banalny. Z resztą to już mój drugi raz, rok temu nosiłam identyczne tylko szmaragdowe zdobienie klik!. Dodam że wykorzystałam znów ten sam miedziany lakier do stempli :D 
Na środkowym paznokciu dodałam dwa kwadratowe ćwieki, ale w inny sposób niż zawsze - zamiast dwóch takich samych kwadratów, na górze przykleiłam ćwieka w kształcie samej ramki, a pod nią pełny kwadrat. Mały paznokieć pomalowałam lakierem w pasującym do ćwieków kolorze rosegold.




Zanim przejdziemy do upominków z pokazu Semilac, zapytam Was o kolor rosegold. W tym momencie może nie jest już tak popularny, jak jeszcze rok czy dwa lata temu, ale wciąż jest na topie. Widzę pełno biżuterii czy dodatków w tym kolorze. Dodatkowo uważam, że dobrze komponuje się z moją karnacją i noszę na paznokciach chętniej niż klasyczny odcień złota. Jednak nie tak łatwo o kosmetyki w tym kolorze. Odpowiedniego lakieru w kolorze rosegold szukałam chyba ze 2 lata, dopiero w październiku znalazłam go na półce Catrice w limitowanej kolekcji. A ćwieki w tym kolorze znalazłam na aliexpress.

Upominki z pokazu Akademii Semilac  26. 10. 2019



Oto cała zawartość paczuszki, którą wręczono mi przy wejściu na pokaz. W telegraficznym skrócie jeśli chodzi o materiały papierowe: naklejka I <3 Semilac, informacja o aplikacji Semilac na smartfony oraz karta z listą produktów, które zostały wykorzystane podczas poszczególnych pokazów w formie listy zakupów. 
Oprócz materiałów papierowych dostałyśmy po dwa kosmetyki: błyszczyk 1000 diamonds lips i cień do powiek w kremie.




Wrócę do korzeni i pokażę wam swatche i krótko opiszę obydwa kosmetyki, bo już prawie miesiąc mam przyjemność je testować. 

Błyszczyk Semilac 1000 Diamonds Lips Pink Gold mieści w sobie tysiące drobin w kolorach: złotym, różowym i fioletowym. Mieniące się cząsteczki zatopione są w miodowej, półtransparentnej bazie. Odcień Diamond Gold zapewni Ci zwycięstwo i odmieni makijaż. Dlaczego więc złoto? Przede wszystkim uatrakcyjni usta i pozwoli wydobyć z nich prawdziwe, istnie złoto-różowe lśnienie, pozostawiając je wciąż nawilżone.
źródło:semilac.pl

Biżuteryjny cień do powiek w kremie, odpowiadający barwie lakieru hybrydowego Semilac 094 Pink Gold. To delikatnie różowa poświata wzbogacona przebłyskami złota, która sprawdzi się w bardziej widocznym makijażu dziennym oraz w ramach podkreślenia make up na wieczorne wyjście. Lekka formuła charakteryzuje się szybkim zasychaniem na powiece, wybitną trwałością oraz możliwością nieograniczonego zestawiania z kolorami bazowymi podkładu. Dichromatyczna poświata przypadnie go gustu Paniom, które cenią klasyczną elegancję doprawioną szczyptą wymownej kobiecości.
źródło:semilac.pl




Czy Was też śmieszy fragment zaznaczony przeze mnie na bordowo? Że też nie zwróciłam wcześniej na to uwagi, wysmarowałabym się rosegoldem tudzież pink goldem od stóp do głów na pierwszy dzień w pracy! Zwycięstwo murowane.

Jeśli chodzi o cień, to jestem bardzo zadowolona. Odcień dobrze współgra z moją karnacją, a przy tym jest na tyle neutralny po wklepaniu w powiekę, że pięknie podbija inne cienie. Długo utrzymuje się w nienaruszonym stanie. Ja nakładam go na całą powiekę jako bazę i do tego podkreślam zewnętrzny kącik sypkim cieniem w kolorze brązu i mam makijaż w 5 minut.

Z kolei błyszczyk jest dla mnie wspomnieniem początku XXI wieku i makijażu z brokatem, który aż się sypał z twarzy, tlenionych włosów, minispódniczek o szerokości opaski do włosów i białych kozaczków. Powiało nostalgią i trochę...kiczem. Producent zapewnia o obecności dobroczynnych olejków w składzie i chyba faktycznie tak jest, bo usta są nawilżone i miękkie (a u mnie to na prawdę wyczyn!), ale za to drobinki z błyszczyka znajdziecie po czasie na policzkach, czole i wszędzie. Będą migrować po całej twarzy. Nie polecam nakładania samego błyszczyka, nie wygląda to dobrze. Ewentualnie na matową pomadkę, żeby ją rozświetlić. Chociaż odcień bardzo mi się podoba i te różowo-fioletowo-złote drobinki pięknie wyglądałyby na paznokciach czy na oku, na ustach nie prezentują się najlepiej.



Za to pochwalę markę za piękne, klasyczne opakowania kosmetyków. Wyglądają na "droższe", nie jak wiele zwykłych drogeryjnych kosmetyków w krasiatych pudełeczkach z cienkiego plastiku. Ja ogólnie lubię takie czarne, spójne opakowania, więc tu trafili w mój gust. 

Lubicie kolor rosegold? Używacie kosmetyków w  tym odcieniu złota? 


04 listopada

Czy warto iść na pokaz Semilac? Moje wrażenia i przemyślenia po pokazie

Czy warto iść na pokaz Semilac? Moje wrażenia i przemyślenia po pokazie
Trochę ponad tydzień temu, czyli 26. października odbył się pokaz Akademii Semilac w Częstochowie. Jak można zauważyć tutaj na blogu, sobie u rąk nie robię hybryd, a jeśli już to raczej rzadko. Jednak przez cały rok noszę je na stopach, regularnie robię hybrydy siostrze i mam też kilka klientek - moje koleżanki, mamy moich koleżanek, znajome mojej mamy i takie tam. Dlatego staram się śledzić trendy i nowości, rozwijać się i starać się jak najlepiej umiem, żeby wychodziły ode mnie zadowolone i z pięknymi paznokciami.

Mieszkam w okolicy Częstochowy. W tym mieście praktycznie nic ciekawego się nie dzieje jeśli chodzi o takie eventy, więc się ucieszyłam. Niezależnie czy byłby to pokaz Semilaca czy innej firmy, chętnie poszłabym na takie wydarzenie. Nie mogę powiedzieć, że zaliczam się do ścisłego grona SemiGirls, bo używam produktów różnych marek, z czego akurat tej konkretniej prawie wcale, ale zainteresowało mnie, co marka "numer 1 w Polsce" ma do zaoferowania na takim pokazie.



Pokaz był organizowany przez Akademię Semilac we współpracy z firmą, która dystrybuuje ich produkty, czyli Seol Cosmetics. Bilet na wydarzenie kosztował 50 zł. Nie wiem czy to normalna stawka za taki pokaz, znalazłam gdzieś w internecie informację, że w innych miastach wejściówki kosztowały 75 zł. Może ze względu na to, że to małe miasto koszt był mniejszy... Planowo miały odbyć się trzy pokazy: dwa z najpopularniejszych zdobień salonowych i jedno z makijażu. Ten makijaż... jestem ciekawa jak duża ilość pań na sali przyszła na pokaz jednej z większych marek zajmujących się hybrydami po to, aby zobaczyć pokaz makijażu. Ale do tego przejdę później. Może podzielę swoją opowieść na trzy części według pokazów. Potem opiszę wam co mi się podobało, a co nie i czy warto wziąć udział w pokazie Semilac.

Może selfie na ściance? 


Pokaz I: "Najpopularniejsze zdobienia salonowe"

Z tego pokazu wyniosłam najwięcej, bo aż 2 strony notatek. Punkt ciężkości pokazu pana Krzysztofa został położony na bazach Extend i frezach. Zaprezentował nam więc totalną bazę jeśli chodzi o zdobienie paznokci, czyli opracowanie płytki i przedłużenie na szablonie. Chodziłam na kurs, ale to było 4 lata temu, a od tej pory radzę sobie sama, uczę się z tutoriali na yt i to mi wystarczało. Jednak po pokazie zapragnęłam udać się na kolejne szkolenie z przedłużania i budowy paznokcia, bo zawsze się tego obawiam.
Pan Krzysztof fantastycznie opowiadał o tym co po kolei wykonuje, używał wielu żartobliwych zwrotów, co pozwoliło mu utrzymać naszą uwagę przez (prawie) cały pokaz. Wiecie że stylizację paznokci można porównać do sprzątania w domu, bo wykorzystujemy technikę szorowania gara i mycia okien? Albo że frezowanie skórek działa jak gumka do ścierania? Dzięki tym hasłom zapamiętam takie rzeczy na długo ;)
Ja wyniosłam z tego pokazu dużo.. ale teraz pomyślcie. Na pokazy przychodzą oprócz laików (śmiem twierdzić że tacy to raczej nie chodzą...bo paznokcie robią im stylistki), hobbystów (jak ja) również wykwalifikowane stylistki, dziewczyny które paznokcie robią od lat. Czy ten pokaz był dla nich? Chyba niekoniecznie. Teraz zobaczcie jeszcze raz na tytuł pokazu. Tak, "najpopularniejsze zdobienia salonowe". Czy pokazano nam chociaż jedno zdobienie? Nie.

Za to mogłyśmy pooglądać przykładowe zdobienia wykonane przez instruktorów

Pokaz II: "Najpopularniejsze zdobienia salonowe"

Podczas tego pokazu zaprezentowano nam cztery różne możliwości na szybkie zdobienie. Podobało mi się to, że zaprezentowano zarówno zdobienia na sezon jesienny jak i całoroczne. Teraz już wiem jak zrobić babyboomer bez większego wysiłku. Oprócz tego pokazano nam marmurek, cieniowanie na spidergelach, a ze zdobień sezonowych dwie metody zabawy z listkami. Na sweterki już zabrakło czasu. 

Instruktorka Katia przy pracy - cieniowane listki

Jedynym zdziwieniem na tym pokazie było to, że... poprowadził go ktoś inny. Według programu miała go poprowadzić inna instruktorka, a finalnie został poprowadzony przez instruktorkę Katerynę Savchenko. Nie był to jednak problem, podejrzewam że nikt nie śledził programu tak wnikliwie jak ja i nikt nic nie zauważył. Pani Katia jest przesympatyczna i zdradziła nam dużo swoich tricków, jak sobie radzić ze zdobieniami.

Cieniowany spider gel. Chętnie powtórzę to zdobienie

Pokaz III: "Szybki makijaż na co dzień"

Ostatni pokaz był zorientowany na nowości w ofercie Semilac, czyli produkty do makijażu. Osobiście zawiesiłam się na tym, że mają kilka pomadek matowych w swojej ofercie i nic więcej. Pani Katarzyna Ziaja, trenerka make-up Semilac zaprezentowała nam jak w dość łatwy sposób pomalować się na co dzień, np. do pracy i opowiedziała o produktach do makijażu marki. Prezentowała nam najświeższą nowość, czyli paletę Insta Shine.

Wiedziałyście, że Semilac ma w swojej ofercie nawet perfumy?

Chętnie posłuchałam tego pokazu, bo preferuję właśnie takie delikatne makijaże. Czy dowiedziałam się czegoś nowego? Raczej nie. Zauważyłam, że część pań słuchała z zainteresowaniem, ale kilka osób wyszło.

Co poza pokazami na wydarzeniu?

Jak możecie zauważyć w planie wydarzenia, pomiędzy pokazami odbywały się konkursy. Można w nich było zdobyć zestaw początkowy z lampą, kilkoma lakierami i wszystkim co potrzeba na początku przygody z hybrydami.

A kto wie ile lakierów ma w ofercie Semilac? Dajcie znać w komentarzach

Oprócz tego podczas pokazu można było zrobić zakupy. Nie wiem czy zniżka -15% jest bardzo opłacalna, ja nie skorzystałam. Co ciekawe, promocja ta obowiązywała jeszcze w niedzielę po pokazie na wyspie Semilac w Galerii Jurajskiej. 
Przez cały czas trwania pokazu można było korzystać z poczęstunku - kawki i ciasteczek. 

Podsumowując: Plusy i minusy

Wiadomo że dla każdego co innego będzie zaletą. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że najwięcej wyniosłam z pierwszego pokazu, czyli kompendium wiedzy jak opracować i przedłużyć paznokieć. Odkąd odbyłam szkolenie, produkty i metody nieco się pozmieniały, więc mogłam dowiedzieć się czegoś nowego. Ogólnie sposób w jaki instruktorzy przekazywali nam swoją wiedzę był bardzo kompetentny i można było wiele się od nich nauczyć, chętnie odpowiadali na zadawane pytania i wręcz zachęcali aby je zadawać. Po pokazach można było jeszcze osobiście podejść i podpytać o to czy owo.

Ten wzór na dole mam na płytce do stempli, dokładnie taki sam :D

Kolejna rzecz, która od razu przykuła moją uwagę, to kartka z listą wszystkich użytych w pokazie produktów, którą dostałyśmy w paczce powitalnej. Forma listy zakupów była bardzo pomocna, podczas pokazu można było zaznaczyć sobie interesujące nas produkty i potem kupić je w punkcie sprzedaży. Dzięki temu każda z nas miała przed oczami nazwy wszystkich używanych produktów i nie trzeba było się dopytywać jak nazywa się konkretna pasta, czy jakie oznaczenie ma dany lakier. Myślę, że najbardziej pomocne okazało się to na pokazie zdobień pani Katii, gdzie do każdego zdobienia używała ona wielu różnych produktów, pędzelków itp.

Szkoda że te nailarty były tylko do pooglądania w ramce. Chciałabym zobaczyć tworzenie takiego kwiatu na żywo!

Jako absolwentka kierunku pedagogicznego zawsze zwracam na to uwagę. Dużym plusem dla mnie było niewielkie grono uczestników. Zdecydowanie lepiej uczyć się i pracować w mniej licznej grupie i tak samo było tutaj. Na pokazie było ok. 30-40 widzek, dzięki czemu można było słuchać i oglądać w mniej więcej komfortowych warunkach. Ja siedziałam w trzecim rzędzie i widziałam wszystko na ekranie, nikt mi nie zasłaniał.


Niestety naliczyłam również kilka minusów. Po pierwsze problemy techniczne. Pokaz przesunął się o kilkanaście minut, potem był problem z jednym mikrofonem. Przy pokazie makijażu najpierw ustawiano kamerę dłuższą chwilę żeby dobrze łapała modelkę i instruktorkę. Na samym pokazie wolałam patrzeć na panią, śledzić jej ruchy z daleka, niż patrzeć na ekran, gdzie było widać wszystko w powiększeniu, ale chyba ze względu na oświetlenie, kolory tak się zlewały, że nie było w ogóle widać różnicy. 
Kolejny zarzut to zła organizacja czasu. Przez problemy techniczne pokazy się poprzesuwały, ale oprócz tego panie miały dużo pytań na forum i osobiście do instruktorów, przez co przerwy między pokazami się wydłużały. Dlatego podczas końcowego pokazu makijażu pani bardzo się spieszyła żeby pół godziny zmieścić w 15 minut. A i tak pokaz zakończył się 40 minut później niż planowano. Czasu na indywidualne konsultacje praktycznie zabrakło. 

Na pokazie mogłyśmy zobaczyć z bliska nową kolekcję - Sweater weather

Jest jeszcze kilka spraw, co do których mam mocno mieszane uczucia
Pokaz makijażu... wiem, że odkąd marka Semilac wprowadziła kolorówkę, jest to stały punkt. Wiadomo że chodzi o zainteresowanie szerszej grupy nowościami, skłonienie do zakupu, ale jeżeli ktoś jest zainteresowany samochodami Audi i jedzie na pokaz tej marki, to średnio chce oglądać na nim rowery. Głupi przykład, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co chodzi. Branża pokrewna, myślę że dużo pań, które były na pokazie może zajmować się zarówno paznokciami jak i innymi gałęziami sfery beauty, dlatego nie wspomniałam o tym przy minusach. Jednak zauważyłam, że kilka pań wyszło. Nie wiem czy wynikało to z braku zainteresowania, czy z powodu przedłużenia się pokazu.
Miejsce pokazu. Ja akurat jestem zadowolona, że odbyło się w tym konkretnym punkcie, dojeżdżam ze wsi, a akurat niedaleko jest przystanek. Ale jak ktoś przybywa z innych części miasta, to mógł mieć utrudniony dostęp. Lepiej jak takie eventy odbywają się w centrum, zwłaszcza że nie była to ogromna grupa, na pewno można było znaleźć jakiś lokal bliżej centrum.
Prezent. Teraz weźmiecie mnie za skończoną materialistkę, ale wiedziałam, że na pokazach rozdają te kultowe lakiery Semilike. Nie da się ich kupić w regularnej ofercie, firma rozdaje je jako nagrody w konkursach, na targach lub właśnie jako prezenty na pokazach. Nie było mi nigdy po drodze z nimi, więc miałam nadzieję, że w końcu uda mi się zdobyć ten wymarzony lśniący czerwony Cherry&Berry. Ale nie tym razem :( w paczkach dostałyśmy błyszczyk i cień w kremie. Nie wiem czy wszystkie panie dostały te same kolory, ale widziałam minę jednej z uczestniczek gdy zobaczyła prezent i zszokowana zapytała koleżanek obok: "wszystkie mamy TO SAMO?". Dalszego komentarza nie słyszałam. Dodatkowo cały pokaz makijażu instruktorka podkreślała, że w tym sezonie najmodniejszy jest błysk na reszcie twarzy, a na ustach mat. Trochę słabo, że każda z nas dostała w takim razie błyszczyk wypełniony po brzegi brokatem ;)

Kocie oczka też zachwycają <3

Podsumowując: czy opłaca się iść na pokaz Akademii Semilac? I tak i nie. Poczytajcie moje przemyślenia i zdecydujcie same. Gdybym pojechała na pokaz do Katowic albo gdzieś dalej to może nie byłabym do końca zadowolona. Ale jeśli takie wydarzenie znów będzie w Częstochowie to może będę uczestniczyła jeszcze raz. 
Dajcie znać czy byłyście na pokazie Akademii Semilac i czy polecacie udać się na takie wydarzenie. Szukałam w internecie informacji na ten temat ale udało mi się znaleźć tylko dwa posty i to sprzed kilku lat, dlatego piszę dla innych zainteresowanych. Może ktoś tak jak ja będzie zastanawiał się, czy warto i mój przydługi wywód pomoże w podjęciu decyzji czy zamówić sobie bilet.

Aha! Maślaka nie było, więc nie mam pamiątkowego selfie. Słyszałam że kiedyś był to gwóźdź programu, więc ostrzegam xD
W następnym poście pokażę wam co dostałyśmy oraz jakie paznokcie przygotowałam sobie na to wydarzenie. 

25 października

Filoletowe maziaje na paznokciach. Abstrakcyjne zdobienie z Kinetics - tutorial.

Filoletowe maziaje na paznokciach. Abstrakcyjne zdobienie z Kinetics - tutorial.
Fiolety na paznokciach. Niektóre z was na pewno je uwielbiają. Niestety ja zaliczam się do tej drugiej, mniej licznej grupy. To nie tak, że nie lubię fioletu, bo bardzo mi się podoba, ale u kogoś innego. Jakoś nigdy nie wiem z czym połączyć ten kolor żeby dobrze wyglądał. W swojej szafie nie mam nic fioletowego. Fioletowych lakierów mam chyba nawet całkiem sporo, ale ciągnie mnie do nich jedynie jesienią. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest. Ostatnio jednak dałam się ponieść i zmalowałam abstrakcyjne zdobienie z użyciem właśnie fioletu.



Na takie abstrakcyjne zdobienie miałam ochotę już od dawna. Myślałam o żółtym, potem o różu (fiolet, róż... nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, chyba poszerzam moje kolorowe horyzonty). Jednak właśnie ochota na fioletowe paznokcie skłoniła mnie do tego zdobienia. Nigdy nie wiem z czym łączyć fiolety, a cóż może być lepszego niż biel i czarne kropeczki? Przecież te akcenty pasują dosłownie do każdego koloru.





Totalnie nie umiem w ręcznie malowane zdobienia paznokci, ale z czymś takim poradzi sobie nawet osoba, która ma dwie lewe ręce. Potrzebujemy tylko cienkiego pędzelka i sondy. Aby wam to udowodnić, opiszę wam jak je wykonałam. Oto krótki tutorial:

1. Na mlecznej bazie (odżywka, baza lub jak u mnie mleczny lakier) malujemy fioletowe maziaje. Im krzywiej tym lepiej! Ja namalowałam jedną większą od wolnego brzegu ku środkowi i jedną mniejszą od nasady paznokcia, ale wielkość też nie ma znaczenia.
2. Obok fioletowych maziajek malujemy białe, mogą się łączyć, mogą na siebie nachodzić lub być całkiem osobno.
3. Na maziajkach i obok nich robimy czarne nieregularne kropeczki.
4. Nakładamy top, który nie rozmazuje wzorów - u mnie olejkowy (dawniej był wodny, a teraz sama już nie wiem) z Born Pretty.


Mój aparat oczywiście zjadł całe nasycenie, więc udało mi się ukryć przed wami, że ten lakier to Boss up z letniej kolekcji Kinetics o tym samym tytule. Praktycznie całe lato malowałam paznokcie tymi lakierami, ale na ten fiolet nabrałam ochoty dopiero na jesień. I wcale mi nie przeszkadzało że jest lekko neonowy. Według mnie jest to jeden z ładniejszych odcieni w tej kolekcji. Biały lakier, którym domalowałam maziajki również pochodzi z letniej kolekcji. Hurricane mode to nie klasyczna biel, bo ma w sobie nutę szarości i błękitu. Świetnie wygląda na paznokciach, nawet solo.
Jestem zachwycona jakością lakierów Kinetics. Suną po paznokciu jak po maśle, kryją świetnie, szybko schną, nie odpryskują, nie smużą, nie pękają, ładnie błyszczą. Czego chcieć więcej?


Do zdobienia użyłam:
fioletowego Kinetics Boss up
białego Kinetics Hurricane mode
czarnego Wibo Extreme Nails 34
mlecznego Sally Hansen Arm candy