15 października

Jak radzę sobie ze skórkami przy paznokciach w dwóch krokach - usuwanie skórek i ich pielęgnacja

Skórki przy paznokciach to niezwykle trudny temat. Prowadzę bloga już ponad 8 lat i nigdy nie mogłam powiedzieć, że moje skórki przy paznokciach są idealne - gładkie i bez zadziorków. Długo miałam z tego powodu kompleksy. Porównując moje stylizacje do prac innych dziewczyn, widziałam tylko moje nieidealne skórki. Nie zliczę ile mani nie zobaczyło światła dziennego na blogu, bo mimo że paznokcie wyglądały ładnie, to skórki psuły mi cały efekt.

Wielokrotnie myślałam sobie "kim jesteś, żeby mówić innym jak dbać o swoją skórę i paznokcie, skoro twoja jest jaka jest?". Teraz jednak wiem, że to nie do końca moja wina. Skóra wygląda tak a nie inaczej ze względu na chorobę - mam łuszczycę i AZS. Nie mówię o tym często, ale przy okazji tego wpisu muszę o tym wspomnieć. Dlatego nie będę mówić nikomu, jak ma dbać o skórki, tylko powiem, jak robię to JA. 




Przez te 8 lat wypracowałam sobie dwuetapowy system dbania o skórki przy paznokciach. Zanim opiszę obydwa te punkty dodam, że oczywiście rozwiązań jest o wiele więcej. Każda z nas, paznokciomaniaczek ma na pewno swój wypracowany system jak dbać o skórki i paznokcie.
Moje dwa kroki to: usuwanie i nawilżanie. Aby to osiągnąć, potrzebujemy jednak odpowiednich środków.


Po pierwsze: dobre narzędzia




Niestety należę do grona osób, którym skórki zarastają więcej niż 1/4 paznokcia. Do tego te nieszczęsne skórki rosną w zastraszającym tempie. Czasami jestem zmuszona usuwać je nawet dwa razy w tygodniu. Z tego powodu przetestowałam już wiele narzędzi do opracowywania i usuwania skórek.

Podstawą są dobre cążki. Na wielu grupach paznokciowych czytałam, że nie ma co kupować tanich cążek, że zaraz się one zniszczą, stępią, o ile w ogóle będą się nadawały od początku do użytku. Ja jednak przetestowałam wiele modeli, z czego jeden droższy, nawet polecany - przed zakupem czytałam o nim na kilku blogach. I co? Po roku nadawał się tylko do przycinania wystających włosków na brwiach.

Dla mnie cążki muszą dobrze leżeć w dłoni, mieć dobrze wyprofilowane ostrze i mocną sprężynę. Kupując cążki zarówno przez internet, jak i stacjonarnie, nie jestem w stanie tego zweryfikować. W internecie - z wiadomych przyczyn. W sklepie też nie, bo cążki pakowane są zwykle w twardy plastik. Cieszy mnie to, zwłaszcza w dzisiejszych, pandemicznych czasach, ale z drugiej strony to plastikowe opakowanie zaraz ląduje w koszu. Wiele razy się przez to nacięłam, bo cążki po rozpakowaniu nie nadawały się kompletnie do niczego. Dlatego teraz nie inwestuję w najdroższe cążki. Wśród niższej półki cenowej też znajdą się perełki ;)




Ostatnio w moje ręce wpadły cążki z Born Pretty. Ten konkretny model ma nr 17. Aukcję znajdziecie w sklepie pod nr # 49543. Nie są to najtańsze cążki, bo cena regularna wynosi 9.99$, ale często są na promocji lub można wykorzystać jakiś kupon zniżkowy. 

Wybrałam ten konkretny model głównie ze względu na błahostkę jaką jest podwójna sprężyna (nie wiem czy dobrze to nazywam, chodzi o ten element między rączkami, dzięki któremu cążki zaciskają się i otwierają przy nacisku na ramiona). Moje ostatnie cążki miały pojedynczą sprężynę, która skrzypiała, przesuwała się, a czasem nawet wyskakiwała, co było bardzo niebezpieczne, można było zrobić sobie krzywdę.

Oprócz sprężyny zachwyciło mnie również ostrze. Jak ono tnie! Przyznam, że kilka razy się zacięłam, bo nie byłam przyzwyczajona. Przy moim starym sprzęcie, to jak nóż masterszefa. 
No i tęczowy duochromowy design, nie oszukujmy się, każda kobieta (i niejeden mężczyzna) zwróci na to uwagę. Są piękne.




Zanim jednak przejdę do wycinania skórek, potrzebuję radełka aby je odsunąć. Jak już wymieniałam cążki, postanowiłam również wypróbować nowe radełka. Na tej samej aukcji # 49543 możecie znaleźć również wiele innych tęczowych akcesoriów do manicure, ale też np. pęsety. Początkowo wybrałam tylko ten większy pusher (pierwszy z lewej) nr 1, ale okazało się, że jest on trochę za duży do moich paznokci, więc następnym razem dobrałam sobie nr 4 (prawie identyczny jak moje stare radełko). Obydwa mają taką samą cenę regularną 5,79$. 

Radełka czy też kopytka do skórek używam w następujący sposób: najpierw odpycham skórki pusherem, czyli tą tępą stroną, a  następnie podnoszę je lekko zaostrzonym końcem. Wtedy można już dokończyć dzieła za pomocą cążek. Nie ma tu wielkiej filozofii. Na rynku są jednak dostępne różne kształty radełek/kopytek. Tutaj ważne są po prostu osobiste preferencje. No i trzeba pamiętać, żeby wszystkie czynności wykonywać bardzo delikatnie i przede wszystkim nie robić tego na sucho! Tutaj potrzebne będą nam odpowiednie preparaty do skórek.

Po drugie: sprawdzone kosmetyki




Pierwszym i najważniejszym produktem jest dla mnie oczywiście żel do usuwania skórek. Od wielu lat jestem wierna Sally Hansen Instant Cuticle Remover. Żel idealnie rozpuszcza delikatniejsze skórki i błonki, a te grubsze skórki zmiękcza na tyle, że można je bezinwazyjnie odsunąć i wyciąć. Wiem, że istnieją osoby o skórkach, które bardzo wolno, albo prawie wcale nie narastają i można je jedynie odsuwać. W tym przypadku żel do skórek Sally Hansen poradzi sobie nawet bez używania cążek.
Wcześniej testowałam też inne żele do skórek, np. firmy Lovely czy Cztery Pory Roku, ale dla mnie były po prostu za słabe. Co nie znaczy, że nie działały, pewnie przy delikatniejszych skórkach dają radę. 

Dla mnie płyn do usuwania skórek to must have, jak baza pod lakier czy top coat. Nie wyobrażam sobie mojego manicure bez tych preparatów. Może kiedyś napiszę post o tym, co jest moim paznokciowym must have..?




Oprócz żelu do skórek bardzo ważna jest też odpowiednia pielęgnacja, zwłaszcza dziś, gdy nie rozstajemy się z żelami do dezynfekcji, które chroniąc nas od bakterii i wirusów, robią bardzo źle naszej skórze. Wcześniej zawsze nosiłam w torebce krem, teraz od tego odwykłam. Mam mieszane uczucia co do smarowania się np. w autobusie, czy innym publicznym miejscu. Staram się niczego nie dotykać, ale i tak mam wrażenie, że ręce są brudne. Teraz po prostu poustawiałam kremy do rąk w miejscach gdzie często przebywam: przy łóżku, na biurku w domu i w pracy. 

Na co dzień wybieram raczej randomowe kremy, często kieruję się zapachem. Może to nie jest najmądrzejszy sposób, bo jednak powinnam wybierać dobre składy, ale come on! Prawie wszystkie inne kosmetyki mam już bezzapachowe, szare i smutne ze względu na choroby skóry. Z kolei krem na noc powinien już być bardziej treściwy, gęsty, najlepiej z mocznikiem. Zimą stawiam na...maskę do stóp! Mam jedną ulubioną z Oriflame. Jest to gęsty, bardzo odżywczy krem, genialnie nawilżający. Skoro jest w stanie nawilżyć skórę stóp, poradzi sobie z nawet najbardziej suchymi na świecie dłońmi.

Oprócz kremów, ważną częścią pielęgnacji skóry dłoni i paznokci są też olejki i oleje. Wiele lat spałam zimą w bawełnianych rękawiczkach z rękami wysmarowanymi kremem i olejem rycynowym na paznokciach. Zapach był potworny, a do tego olej strasznie brudził. Jakoś teraz nie przepadam za olejami. Czasem zdarza mi się kupić jakiś olejek do skórek, nie jestem jednak zbyt systematyczna. Wyjątkiem jest żel-peeling do skórek Mollon o zapachu kiwi - ostatnio odkopałam go z szuflady. Jest świetny przed robieniem zdjęć na bloga :D

Po trzecie: Podsumowanie - jak ja to robię?

Aby usystematyzować wiadomości, które przytoczyłam na górze, zaprezentuję moją obróbkę skórek w krokach.
1. Nakładam żel Sally Hansen na skórki jednej dłoni.
2. Odpycham skórki pusherem zaczynając od kciuka w stronę małego palca.
3. Podważam skórki ostrzejszą częścią radełka analogicznie do poprzedniego kroku.
4. Wycinam skórki cążkami.
5. Powtarzam to samo na drugiej dłoni.
6. Wykonuję stylizację i nakładam krem do rąk.

Po czwarte: Inne metody


Ja zaprezentowałam Wam moje sposoby na radzenie sobie ze skórkami. Jest ich jednak o wiele, wiele więcej. Sama testowałam różne. U stóp od kilku lat najlepiej sprawdza mi się połączenie radełko+frezarka+cążki. U niektórych wystarczy odsunąć skórki drewnianym patyczkiem i już można malować. Myślę, że tutaj każda z nas musi wypracować sobie własną metodę i technikę, która będzie najwygodniejsza dla Was i jak najlepsza dla Waszych skórek i paznokci.

To samo tyczy się kosmetyków. Dla jednych olejowanie paznokci jest super i nie wyobrażają sobie życia bez olejków. Inne wcierają masełka w skórki, a jeszcze inne wolą peeling i maskę. To że ja jestem minimalistką w pielęgnacji, nie znaczy, że inni też powinni się ograniczać. Testujcie różne mazidła, na pewno znajdziecie coś dla siebie.

Po czwarte: Protipy

Na koniec sprzedam Wam jeszcze kilka rad, które sprawdzają się u mnie ;)

1. Nowe cążki czasem są trochę zbyt ostre, wystarczy chwila nieuwagi i można się zaciąć. Mnie też to się czasem zdarza. Mikro zacięcie, a szczypie i boli nawet kilka dni. Moim sposobem jest olejek z drzewa herbacianego. Upuszczam kropelkę na skórki w okolicę rany i już. Olejek z drzewa herbacianego ma silne działanie antybakteryjne, przeciwzapalne i dezynfekujące. Uwaga: mocno wysusza i ściąga skórę.

2. Macie peeling do twarzy lub ciała, który się nie sprawdza? Zróbcie sobie spa dla stóp i dłoni!

3. Dokładnie to samo z nieużywanymi pomadkami czy masełkami do ust. Świetnie sprawdzą się jako nawilżające czy natłuszczające masełka do skórek.

4. Chcecie olejować paznokcie, ale denerwuje Was ta tłusta powłoka na skórze i przymus bezczynnego siedzenia przez najbliższe pół godziny? Włóżcie zaolejowaną dłoń do lateksowej rękawiczki. Teraz możecie bez problemu czytać książkę, czy pisać na komputerze, na pewno nic się nie zabrudzi.

5. Rękawiczki w sezonie jesienno-zimowym na prawdę nie gryzą. Już dawno się z nimi przeprosiłam, choć jako zbuntowana nastolatka nienawidziłam ich nosić (i nie nosiłam, a skóra dłoni wołała o pomstę do nieba). 

6. Prace domowe w rękawiczkach. Im mniejszy kontakt mają dłonie z wodą, tym lepiej. Zwłaszcza że teraz i tak trzeba często myć ręce. 

7. Jeśli wybieracie krem do rąk, to decydujcie się raczej na tubę, która zamyka się na klik (tylko uwaga, nie połamcie paznokci przy otwieraniu!). Ciężko jest zakręcić krem jedną ręką, gdy na drugiej znajduje się porcja kremu. Chyba że wybierzecie taki o ośmiokątnej zakrętce (jak te widoczne na zdjęciu wyżej), wtedy nawet z mokrą czy śliską dłonią nie ma problemu ;)




Dawno już nie pisałam tak długiego wpisu. Może powinnam od czasu do czasu powrócić do bardziej okołopaznokciowych lub kosmetycznych wpisów? W końcu sama tak lubię czytać je u innych. A jak Wy dbacie o swoje skórki?


3 komentarze:

  1. Też wychodzę z założenia, że cążki nie muszą być najdroższe, żeby były dobre. Sama używam cążek marki własnej Rossmann'a i są bardzo fajne, a dałam za nie może 10-15 zł. Poza tym ja raczej skórki frezuję, podnoszę je do góry, a cążkami odcinam to, co nie udało się wyfrezować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje najdroższe cążki kosztowały chyba około 20-30zł. Droższych na pewno nie mam i wszystkie sprawdzają się super! :) Aczkolwiek ja nie mam takich problemów ze skórkami raczej

    OdpowiedzUsuń